środa, 30 lipca 2014

Niestety...

Odchodzę.
Gdy tu dołączyłam blog był aktywny, a teraz nic się tu nie dzieje.
Wszyscy chyba zapomnieli o tym miejscu.
Do zobaczenia na innych blogach
Luna&Kayami

piątek, 18 lipca 2014

Halo? Przepraszam! Jest tu kto!?

Halo?
Że tak spytam czy ktoś jest tu obecny? 
Ani jednej notki od kilku miesięcy D: Co z wami?
Kayami&Luna

wtorek, 15 kwietnia 2014

WWZ od Luny

Mijałam drzewa. Robiło się już ciemno. Szczerze mi to i tak nie robi różnicy. Ale... No tak dziś pełnia. Zatrzymałam się nad rzeką. Była do połowy pokryta lodem mimo pory roku. Przyjrzałam się swemu odbiciu. Nagle ujrzałam jeszcze czyjeś odbicie w okolicy. Jakiegoś basiora. Przystojny. Podniosłam głowę znad tafli i spojrzałam na niego. Nie zauważył mnie. Księżyc już pokazywał się na niebie. Nagle zwyczajowo podczas tej fazy zwanej pełnią moje oczy zabłysły białym światłem, a żółte znaki na ciele na złoto. Wtedy mnie zauważył. Spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy. Chyba się zakochałam... Pomyłka.. Na pewno się w nim zakochałam.
-Hej!- powiedziałam uśmiechając się promiennie.- Jestem Luna.
Starałam się udawać, że to światło mnie obejmujące jest naturalne.
-Nazywam się Eve...- powiedziała nieco zdziwiony.
-Czy znajduje się tu gdzieś może jakaś wataha??- kontynuowałam.
-Tak. Jesteś na terenach Watahy Wiecznej Zimy. Jestem alfą...
-Mogę dołączyć??
-Jasne.
Uśmiechnęłam się do niego. Potem zaległa cisza. Zaprowadził mnie na polanę główną watahy. Znalazłam sobie małą jaskinie do spania. Mimo tego, że kocham noc od razu poszłam spać. Zanim odpłynęłam do krainy snów ostatni raz zdążyłam spojrzeć na księżyc....
Luna

WWM od Kayami

Obudziłam się w jaskini. No masz musiała przyjść ta wadera. Spojrzałam na wejście. Siedziała tam tyłem do mnie. Wstałam cichu, ale zapomniałam o złamanej łapie. Gdy tylko zaatakował mnie jej ból, głośno jęknęłam i upadłam na ziemię. Wadera u wejścia obróciła się i podbiegła do mnie.
-Jakaś ty uparta..- skomentowała i pomogła mi wstać.
-A coś nie tak..- odparłam, gdy znów leżałam na posłaniu.
-Chyba widzisz w jakim stanie jesteś. Powinnaś grzecznie leżeć i zdrowieć, a nie na siłę próbować uciec.
-Nie wiem czy mogę wam ufać...
-Możesz ufać, możesz. My cię nie zjemy...- zapewniła mnie z uśmiechem.
Wyluzowałam się. Może nwza serio można im ufać....

Kayam
Wenus-brakus -.- sory

wtorek, 8 kwietnia 2014

WWM od Niarka

-Czy ty naprawdę nic nie widzisz ?-zapytała z płaczem
-Ver...
Nie zdążyłem nic powiedzieć bo nagle wilczyca znikła w krzakach. W jednej chwili skoczyłem za nią. Niestety wilczyca była szybsza ode mnie. Po chwili znalazłem się w ciemnym borze. Z każdym krokiem mgła się zwiększała tak jak gęstość drzew. Mimo tego nadal szedłem za zapachem Ver. Po kwadransie zobaczyłem małe jeziorko nad który leżała zapłakana Ver.
Zastanawiałem się jak mogłem być takim głupkiem. Wolno do niej podeszłem zastanawiając się jak zacznę moje żałosne tłumaczenie. Jednak zanim zdążyłem do niej podejść ona podniosła się i odwróciła się w moją stronę
-Czego chcesz- warknęła
-Ver , wybacz mi proszę- szepnąłem podchodząc do wilczycy
-Ty widzisz tylko czubek swojego nosa- krzyknęła wstając i ponownie uciekając
Tym razem nie dam Ci uciec pomyślałem ruszając ponownie w pogoń za wilczycą.

Wilczyca coraz szybciej mknęła wybierając drogę którą mogłaby najbardziej uprzykszyć mi  życie. Ale tym razem nie mogłem się poddać ,jeszcze bardziej przyśpieszyłem.
-Czemu nie możesz odpuścić -Zapytała oczekując w biegu na odpowiedź
-Bo ...Bo -Próbowałem z siebie wydusić to co w sobie dusiłem od paru dni
-Bo mi na Tobie zależy- krzyknąłem rzucając się na wilczyce
-Naprawdę Ci zależy?- zapytała
-Jak na nikim- powiedziałem całując ją w usta
  

WWM od Verreny

Czułam irytujące wibracje gdzieś tam wewnątrz gdy truchtałam obok Niarka. Ten zdawał się nie zwracać na mnie większej uwagi. Tak mi się zdawało. Raz po raz spoglądałam na niego spod opuszczonych rzęs.
-...Verrena? - zapytał i zatrzymał się. Wiedziałam co zaraz powie. Serce zabiło mi mocniej. Pełnym nadziei głosem zapytałam:
-t... tak? - trwała minuta ciszy. Nagle zadał pytanie. Jednak nie to, na które liczyłam. Zupełnie inne, i na inny temat.
-Czujesz to? - zapytał. Czy on nic nie rozumie? Może nic do mnie nie czuje...  Eh, zachowuję się jak jakaś kochliwa kwoka... A jednak.. Stanęłam na przeciwko niego... Spojrzałam ikrzącymi się od łez oczami i zapytałam:
-czy ty...
-------------------------------------------------------
buchacha! W takim momencie kończę! Niark? Dokończysz?

Nowa wilczyca WWZ - Gumi!



















Imię: Megpoid, ale nie lubię tego imienia
Przezwisko: Gumi. Tak się przedstawiam i tak chcę być nazywana
Wiek: 2,5 lat
Płeć: wadera. Choć imię dwuznaczne...
Żywioł: natura
Rodzina: w innej watasze. Czekają na mój powrót, jednak chyba tu już zostanę
Partner: jestem szaloną nastolatą której marzy się miłość! Miłość której jeszcze nie zaznałam... Ale trudno! Jeszcze masa czasu przede mną.
Potomstwo: brak
Stanowisko: Z powodu mojej znajomości na roślinach (też i tych leczniczych) i tego że strasznie lubię dzieci, postanowiłam obiąć stanowisko gł. medyka.
Charakter: jak już powyżej wspomniałam, szalona nastolata! Choć można o mnie powiedzieć, dziecko ze wsi, albo wieśniaczka. Uwielbiam szczeniaki i zabawę z nimi. Kocham odpocząć po ciężkiej pracy. Nigdy nie narzekam gdy ktoś każe mi pracować ciężko - im cięższy trening, tym większa satysfakcja po jego ukończeniu. Kocham rolnictwo. Przyznam się szczerze, moją wadą jest to ile nawijam. Mogę gadać bez przerwy, i kocham to robić, chociaż zazwyczaj wszystkich to wkoło irytuje. Bardzo ciekawska. Wiosną muszę obwąchać każdy kwiatek, latem zajrzeć do każdej norki, jesienią obejrzeć każdy listek, zimą przyglądać się każdemu płatkowi śniegu. Optymistka tak straszna, że aż nie do zniesienia
Marzenie: nie mam pragnień. Mam już wszystko czego pragnę
Motto: Jeżeli twoja druga połówka chrapie przez sen, delikatnie odwracaj jej głowę. Do momentu aż usłyszysz traśnięcie. <3 ;
Ulubione Jedzenie: Marchewki
Ulubiony Przedmiot: gogle. Nosze je na czole
Ulubione Miejsce: wszędzie jest mi dobrze - szybko oswajam się z nowym otoczeniem
Lubię: śpiewać, rośliny
Boi się: ciemności
Miesiąc urodzenia: Październik czyli moim znakiem zodiaku jest świnka <3 małe prosiaczki są urocze <3
Historia: jako malutki szczeniak wyruszyłam w podróż, będąc ciekawa świata. Już po paru dniach natknęłam się na kłusownika. Mimo wszystko udało mi się przeżyć. Uratował mnie człowiek. Był on leśniczym. Zabrał mnie do swojej chatki. Trzymał tam parę dni, jednak potem okazało się że nie może mnie zatrzymać. Człowiek oddał mnie swojemu bratu, o imieniu Horst. Był on rolnikiem. Pomagałam mu siać zborze, ciągnęłam pług, broniłam owiec i krów na wypasie, a dzięki mojej obecności, żadne dzikie zwierzęta nie miały odwagi zbliżyć się do farmy. Pan Horst dbał o mnie, oraz chronił. Bo odwiedzało nas wielu ludzi którym mój pan sprzedawał żywność, a czy na odkryciu zielonej, skrzydlatej wilczycy nie można by wiele zarobić? Ale on taki nie był... Chował mnie za każdym razem gdy tylko przyszedł jakiś człowiek. Praca na farmie była naprawdę trudna, jednak dawałam sobie jakoś radę. Prawdę mówiąc sprawiała mi wielką przyjemność. Po jakimś czasie Horst nie musiał już mnie ukrywać. Nauczyłam się zmieniać w człowieka. Mojego pana to bardzo uradowało. Staliśmy się jeszcze bardziej zżyci, on traktował mnie jak córkę. Na urodziny dostałam od niego gogle, które noszę zawsze na czole. Jednak staruszek z dnia na dzień czuł się coraz gorzej. Pewnego dnia zmarł, a miasto postanowiło zburzyć farmę, aby poszerzyć granicę miejską i wybudować na jej miejscu autostradę. Broniłam mojego domu rękami i nogami, kłami i pazurami jednak nie poskutkowało...
Właściciel: terracotta70
Zdjęcie jest przejściowe! Potem je podmienię!
Głos:

WWM od Violet

stanęłam za wilczycą.
-Dokąd to? - zapytałam - braciszek Niark okazał się łaskawy i nie zrobił mi krzywdy mimo mojego charakteru. A ja w wyrazie wdzięczności powinnam wykonywać jego rozkazy, nie? - spięta wilczyca milczała. Widać nie miała zamiaru nic mówić, ale ja kontynuowałam monolog:
-No właśnie... - powiedziałam w zamyśleniu - ale jakby zawinąć tą jego obrożę... - nie dokończyłam, bo zauważyłam kątem oka że wilczyca korzystając z mojego zamyślenia powoli się oddala. Nie myśl sobie siostrzyczko - pomyślałam i przeskoczyłam nad nią. Upadłam i odwróciłam się, spoglądając na wilczyce. I co teraz? - Stałam torując jej drogę.
- Nigdzie się nie wybierasz. Nie na mojej warcie. - wilczyca zmrużyła oczy i ruszyła w innym kierunku, jednak ja ponownie stanęłam jej na drodze. Wadera spróbowała jeszcze raz, ale potknęła się, krzyknęła wystraszona, upadła i zemdlała.
---------------------------------------------------------------------------------------
tak - żeby nie było, Viol do imion korzysta z przyrostków "siostrzyczka" i "braciszek"

piątek, 14 marca 2014

Nowa wilczyca- WWZ

 
Lunae- Córka Księżyca
Imię: Nazwano mnie Luna. Co znaczy po prostu ,,Księżyc''.
Wiek: Mam trzy lata.
Płeć: Jestem samicą to oczywiste.
Wataha Wiecznej Zimy
Moc&Umiejętności: Władam mocą ciemności. W skrócie mogę tworzyć różne rzeczy z ciemności np: mosty, bariery itp. Jako dziecko księżyca władam jego mocą. Mogę rozmawiać telepatycznie i mam też umiejętność telekinezy. Potrafię uleczać drobne rany. Mogę chodzić po wodzie i widzę w ciemności.
Hierarchia: Czujka nocna, medyk
Charakter: Towarzyska, miła, wesoła, nieśmiała, cicha, czasami rozgadana, optymistka, odważna, romantyczna, wrażliwa, delikatna, silna, potrafi ukrywać urazę lub miłość przez długi czas, pomocna, pomysłowa, mądra, uczciwa, szczera, spokojna, bystra, skromna, zawsze uśmiechnięta, konsekwentna, spostrzegawcza, lojalna, cierpliwa, tajemnicza, 
 Rodzina: Jako córka księżyca nie mam rodziny.
Partner: Poszukuje drugiej połowy. Podoba jej się Eve.

Miesiąc urodzenia: Urodziłam się w maju w czasie pełni.
Lubi: Księżyc; wyć do księżyca; biegać; śpiewać(twierdzi że fałszuje, ale została obdarzona pięknym głosem); latać; słuchać; pełnię
Nie lubi: Nowiu; zła; kłamstwa; smutku; fałszywych oskarżeń.
Ciekawostki:
- Jestem nazywana Córką Księżyca. Zostałam przez to ciało niebieskie stworzona.
- W pełnię moja moc wzrasta, a w czasie nowiu nie mam jej i jestem słaba, po prostu bezbronna.
- W czasie pełni znaki na moim ciele świecą się. Oczy są całe białe i nie widać w nich tęczówek.
- Kiedy chcę mogę wyczarować sobie żółte skrzydła. Zazwyczaj mam je bowiem schowane.
-Naszyjnik z gwiazdką jest znakiem, że jestem częścią księżyca.
Właściciel:(howrse) Amikuś
Inne zdjęcia:


czwartek, 13 marca 2014

Nowy wilk WWZ

 
Imię: Sira
Płeć: wadera
Wataha: wiecznej zimy
Pozycja: Gł. zwiadowca
Wiek: 3lata (nieśmiertelna)
Umiejętności: latanie, sokoli wzrok, zdolna wojowniczka, oddychnie pod wodą i umiejętne maskowanie się
Rodzina: brak
Charakter: miła, bujająca w obłokach, rozmarzona, przyjacielska i pomocna
Partner: brak
Miesiąc urodzenia: luty
Właściciel(howrse lub nightwood): zofija999

środa, 12 marca 2014

Nowy wilk WWM - Silentari !

 
Imię : Silentari
Wiek : 3 lata(nieśmiertelna)
Płeć : wadera
Stanowisko : przywódca łowców
Charakter : odważna, bezlitosna, inteligętna, rozważna, ambitna, mściwa, szlachetna, uczciwa, pewna siebie, pomysłowa, cierpliwa, przebiegła, stanowcza, wywołująca strach, lojalna i umiejąca dowodzić
Żywioły : noc cienia i śmierci
Moce : czytanie w myślach, rozumienie wszystkich języków, latanie, cofanie śmierci, widzenie w ciemności i niezwykle mocno wyczulony szósty zmysł
Rodzina : brak
Partner : brak
Przyjaciel : czarny kruk
Potomstwo :  brak
Opowiadanie: powstałam w środku nocy żyłam samotnie ćwicząc się w polowaniach i całe dnie doskonaliłam sztukę walki, uczyłam się latać, doskonaliłam także czytanie w myślach lecz pewne zdarzenie przewało me samotne życie. Poczułam że ktoś potrzebuje mojej pomocy pobiegłam w to miejsce i zobacpobiedłam w to miejsce i zobaczyłam martwego czarnego kruka i pomyślała ,,dlaczego mnie tu zmysły przysłały nic na to nieporadzę i pierwszy raz w życiu poczułam żal do mego własnego żywiołu śmierci'' krzyknęłam ,,Cofnij swe działanie!!!''. Nie sądziłam że posłucha jednak tak się stało... (ciąg dalszy nastąpi)
Partner: brak
Przyjaciel: czarny kruk
Miesiąc urodzenia: 22 grudzień
Właściciel(nightwood): sikanda999

Nowy wilk WWM - Sikanda !

 Orzeł, Wilk
Imię: Sikanda
Płeć: wadera
Wataha: Wiecznego mroku
Pozycja( o ile nie jest zajęta,dotyczy się pary alfa i bety): Gł medyk
Wiek: 4 lata (nieśmiertelna)
Umiejętności: Czyta w myślach, rozumie języki zwierząt, umie stać się niewidzialna i jest najbardziej inteligętna w klanie
Rodzina: powstała z żywiołów nocy, burzy i lodu
Charakter: miła, rozsądna, rozważna, nieugięta, odważna, przyjacielska, opanowana, ambitna, asertywna, śmiała, żądna przygód, cierpliwa, zdecydowana, dzika, lojalna, niezależna, uczciwa, otwarta, twórcza, orginalna, nieprzewidywalna, stanowcza i optymistyczna
Opowiadanie: Nie wiem jak się urodziłam wiem, że z żywiołów (noc, lud, burza i ciemność) kiedy powstałam była ciemna, mroźna i bzowa noc urodziłam się na lodzie gdy dotykał mnie piorun. Potem byłam sama polowałam dbałam o siebie często się kaleczyłam więc próbowałam się leczyć odkrywałam cudowne właściwości ziół. Ćwiczyłam się w tym aż doszłam do perfekcji ta droga nie była łatwa gdyż wszystko wyprubowywałam na sobie nieraz źle zmieszałam miksturę i kończyłam z bólem głowy i innymi dolegwościami. Rozwijać skrzydła zawsze umiałam lecz nauka latania nie była łatwa lecz jakie zdobywanie umiejętności jest łatwe wszystko pod górę i do tego sama bez wsparcia. Sztuką jest przeżyć w samotności ale ma samotność tylko mnie umacniała. Odkąd się urodziłam miałam tylko siebie nikogo więcej uczyłam się wszystkiego czego mogłam szególnie polowania przecież od tego zależało moje życie. Widziałam inne wilki walczące między sobą o terytorium ja unikałam tego stając się niewidzialną przypatrując się walką uczyłam się technik jednak niebyły mi potrzebne mogłam stać się niewidzialną i zabić oczywiście teraz nie dałabym rady musiałam podrosnąć wtedy miałam dopiero 6 miesięcy dziwi mnie to że nie byłam beztroska i swobodna jak inne szczenięta w moim wieku no cóż przecież nie miałam matki ani ojca nie powstałam normalnie nie mam pojęcia czy gdybym miała to byłabym inna na pewno tego nie chcę podobała mi się moja rzeczywistość a poza tym jestem jaka jestem i to jest cudowne. Wiodłam taki żywot lecz moja droga nie splotła się z drogą pewnego orła o imieniu Grzmot on urodził się podobnie jak ja powstał przy pierwszym grzmocie pierwszej zimowej burzy lesz nie miął jakiś nadzwyczajnych zdolności tak jak ja więc głodował nie umiejąc się nauczyć polować oto historia jak się poznaliśmy. Była w w tedy mroźna zima uczyłam się skradać bezszelestnie w śniegu gdy prze de mną spadł mały orzeł z całkiem rozszarpanym skrzydłem wzięłam jeden z miniaturowych przywiązanych futra do mnie eliksirów były wielkości mojego pazura za to bardzo mocne (robiłam je w jesieni by nie zabrakło w zimie wiadomo w lecie zrobi się coś na bieżąco z ziół których jest w tedy mnóstwo lecz zimą trudno zebrać wszystkie składniki) polałam mu skrzydło by już mikstura działała i poleciałam sprawdzić kto mu to zrobił ku swojemu przerażeniu zobaczyłam wilka nie wyglądał na przyjacielskiego sprawianie bólu sprawiało mu przyjemność gdybym nie mała 8 miesięcy zrobiłabym z nim porządek wróciłam więc do orła spostrzegłam że te rany się nie goją musiały być utrwalone magią psułam wewnętrzny ból gdyż nie mogłam mu pomóc łza przepełniona żalem, buntem i litością nad małym orłem zupełnie niewinnym. Łza kapnęła mu na serce. Musiałam odejść bo nie mogłam patrzeć na zbliżającą się kuniemu śmierć. Kiedy byłam już mile od niego usłyszałam słaby krzyk małego orła pobiegłam w miejsce gdzie leżał już całkiem zdrowy orzełek. Nie mogłam pojąć jak to się stało. Pomagałam mu wrócić do zdrowia i zaprzyjaźniłam się z nim było to możliwe bo czytając mu w myślach poznałam jego język i jego imię Grzmot a także jego historię nie byłam już sama. Jak wyzdrowiał nauczyła go polować po wilczemu sporo rzeczy umiał lesz skradanie się wogóle nie wychodziło wpadłam na pomysł że może nauczyć się latać bezszelestnie mógł odlecieć po 3 miesiącach nauki był nie zależny lecz po takim czasie ani ja ani on tego nie chcieliśmy nawet umieliśmy nawiązywać połączenia myślowe i dzięki temu rozmawiać także bezszelestnie. Żyliśmy razem ucząc się i pomagając sobie już umiałam przeżyć nie używając moich zdolności umiałam przeżyć jak prawdziwy wilk. Nieraz bywało że w trakcie mego polowania zauważył swym orlim wzrokiem innego wrogiego wilka dzięki temu punk zaskoczenia przeciwnika był no nie było go wogóle mogłam się przygotować do walki nie miałam zamiaru używać żadnych zdolności dopóki on nie użyje swoich walczyłam zawsze uczciwie i po wygranej rzadko zabijałam przeciwnika który musiał opuścić nasze (moje i orła) terytorium. Nasze własne terytorium mieliśmy do niego prawo bo wywalczyliśmy je i muszę się pochwalić że było niżego sobie płynęła przez nie górska rzeka z wodospadem był tam piękny las, rozkwiecona łąka i obszerna grota. Zwierzyny łownej też było w brud teraz zastanawiam się czemu mówie w czasie przeszłym przecież te tereny zostały dołączone do naszej watahy... (ciąg dalszy nastąpi)
Partner: brak
Miesiąc urodzenia: 30 listopad
Właściciel(nightwood): sikanda999

WWM od Kayami

,,Zakochana'' parka wybiegła z jaskini. No i dobrze. Mam trochę czasu dla siebie... Chociaż.. Jednak szkoda. Tyle dni byłam sama. Spojrzałam na własne łapy, aby po chwili wbić wzrok w ścianę jaskini, a następnie na jej wejście. Westchnęłam. Leżałam tak sama nie wiem ile czasu nudząc się niemiłosiernie. Gdy do jaskini przed wieczorem weszła inne wilki. Widać chcieli ze mną porozmawiać, ale ja odwróciłam się i ich zignorowałam. Kurcze! Kaya jak będziesz taka ignorantka to zawsze będziesz sama, skarciłam sama siebie. Jako, że to była już noc zasnęłam.
Następnego dnia jak się obudziłam wilków już nie było. Znów sama. Leżałam, aż w końcu brzuch dał o sobie znać. Dobra pora się stąd zrywać. Wstałam, pojękując cicho. Kuśtykając wyraźnie na jedną łapę skierowałam się do wyjścia. W około trwała cisza. Postanowiłam jej nie naruszać. Spojrzałam na bandaż na skrzydle. No.. O locie nie ma mowy. Czyli trzeba iść trzy na godzinę. Westchnęłam i ruszyłam przez polanę, na której była jaskinia w stronę krzaków. Chciałam stąd zniknąć jak najszybciej. Już kilkunastu bolesnych kroków brakowało mi do zniknięcia w krzakach, gdy usłyszałam głos.
-Dokąd idziesz?- spytał ktoś, a ja stanęłam w miejscu.
-Eeeeemmm..- Czyli nici z ucieczki...

WWM od Ver

Zarumieniłam się lekko. Zadarłam nosa i z pompą mruknełam:
-czego się gapicie? - Szarej zaczął tłumić śmiech, ale ja tylko na niego warknęłam i już zamilkł.
-czego?! Chwili samotności nie można zaznać?!
-samotności? - Hlin spojrzała na Niarka - a o to co? Powietrze? - jeszcze bardziej się zaczerwieniłam i warknęłam głośniej
- NOS - W - SWÓJ - SOS
-wiesz że nie obchodzi nas zbytnio co z nim robiłaś.... - Hlin potrząsneła głową - ale... Udało nam się coś zwietrzyć
- naprawdę??!!!- tym razem wydarł się Niark - gdzie?!
-e... - Hlin spojrzała niepewnie na Szareja - bo to był bardzo słaby trop i.....
-no?
-w Lesie Wycia - powiedziała - ale nie jesteśmy do końca zdecydowani... Trop był bardzo słaby, a do najlepszych tropicieli to nie należymy.... - Niark zerwał się
-trzeba go gonić! Puki mamy szanse nadążyć
- bo akurat ją mamy - mruknęłam przewracając oczyma, czego on nie zauważył. Szarej, pobiegniesz od strony zachodniej, razem z Hlin. Verrena i ja...
-a ja? I tamta ranna - zapytała Violet siedząca z boku, przerywając mu. Niark był widać zaskoczony jej obecnością. Cóż, ja też jej nie zauważyłam z początku.
-ty...? Ty zostaniesz z tą ranną!

niedziela, 9 marca 2014

WWM od Niarka

Szykowałem już się na spore manto ze strony Ver gdy ona po prostu ,w połowie zdania uciekła do lasu. Szybko pobiegłem za nią .Nagle wilczyca wbiegła w ciernie.
-Ver ,uważaj krzyknąłem 
-Chodźcie szybko krzyknęła
Z niechęcią wszedłem w ciernie. Nagle obok Ver zobaczyłem poranioną wilczyce. Podszedłem do niej i szturchnąłem ją pyskiem .
-Jak myślicie czy ona ... zapytała Hlin
-Żyje ,ale jeżeli zaraz czegoś nie zrobimy , to może być tylko kwestią czasu powiedziała Violet
-Ver pomóż mi ją podnieść .
-Czemu ja ? zapytała z arogancją
-Może dla tego że ty się nią będziesz opiekowała
-Że co ? krzyknęła
-A sam nie możesz ruszyć tyłka ?
-Mam inne sprawy na głowie warkąłem
-Np. włóczenie się po lesie krzyknęła Ver
-Możecie przerwać tę małżeńską kłótnie krzyknęła Hlin przekrzykując mnie i Ver
-Od razu lepiej jak się uciszyliście dodała po chwili
-Niark podejdź tutaj kazała Hlin
-Ale po co ? zapytałem a ona odpowiedziała mi spojrzeniem typu ,,Przestań gadać i wykonaj to polecenie bo inaczej polecą piórka"
Posłusznie podszedłem do wilczycy ,nagle poczułem na plecach dosyć duży ciężar. Nogi lekko się pode mną ugięły ale nadal stałem.
-A teraz chodźcie szybko do jaskini krzyknęła Hlin za moimi plecami

Po niedługim czasie znaleźliśmy się w jaskini .Położyłem nową wilczyce na moim posłaniu .
-Ver czy mogłabyś się nią zając zapytałem?
-Ładnie poproś powiedziała
-Czy moja droga Ver mogłabyś się zaopiekować tą wilczycą wycedziłem przez zęby
-Widzisz jak się postarasz to umiesz powiedziała podchodząc do wilczycy, 
Wolałem zostawić opiekę nad wilczycą  Ver ,więc szybko podbiegłem do Szareja który nie wyglądał na zachwyconego
-Hej co jest ? zapytałem 
-Cień wrócił odpowiedział
-To w tedy go nie załatwiliście ?zapytałem
-Chyba chciałeś jeszcze trochę pożyć ? nieprawdaż zapytał
-Gdzie on jest ?
-Ostatnim razem widziałem go na polanie .
-Weź Hlin i Viol i poszukajcie go a ja ... zatrzymałem
-No?
-Poszukam go w lesie Zguby.
-Niark ...niedokończył
-Poradzę sobie idźcie już a i wytłumacz Viol,a ja pójdę powiedzieć Ver
-Powodzenia powiedział po czym razem z Viol i Hlin zniknęli w zaroślach
Szybko podszedłem do Ver
-Co z nią zapytałem
-Ma wiele ran no i ta złamana noga ale powinna z tego wyjść
-Ver idę szukać Cienia ,reszta już poszła.
-A jeżeli znów coś Ci zrobi zapytała z troską w głosie ???
-Czy ty się o mnie martwisz ??zapytałem z niedowierzaniem
-Idź a przy okazji przynieś jej trochę wilczych jagód ,szybko zmieniła temat.
-Po co ?
-Znieczulenie geniuszu, gdyby nie to to byś ostatnio tarzał się z bólu powiedziała

Szybko pobiegłem w stronę Lasu Zguby. Szukałem śladu wielkiej pumy, niestety na marne. Po półgodzinie krążenia w kółko po lesie usiadłem nad rzeczką która przepływała przez las.
-Jagody ,jak ja mogłem o tym zapomnieć powiedziałem do siebie.
Porozglądałem się po okolicy ,nagle moje oczy dostrzegły dosyć spory krzak jagód .Zerwałem dosyć dużą ich kiść i pobiegłem w stronę jaskini. Wychodząc z lasu zatęskniłem za ciszą do moich uszu doszła dosyć spora kłótnia, nagle przypomniałem sobie że zostawiłem Ver z tą wilczycą co mogło źle się skończyć.Ile sił w łapach biegłem w stronę jaskini .Kłótnia z każdym krokiem była coraz głośniejsza. Kiedy wszedłem do jaskini Ver tak przejęta tą niezwykle ksztaucącą kłótnią nawet nie zobaczyła mojego wejścia.Położyłem jagody na ziemi
-Możecie krzyczeć trochę ciszej wrzasnąłem
Uciszone wilczyce skierowały głowy w moją strone
-Cień jest w okolicy 
-Pomogę Ci go szukać powiedziała Ver kierując się w moją stronę gdy nagle mogłem przysiąc że ta wilczyca podstawiła jej ogon przez co prawie się wywróciła ale w porę ją złapałem.Wpatrywaliśmy się w siebie dosyć długo gdy nagle usłyszałem za sobą chrząkinięcie
-Nie chce wam przerywać tej niezwykle romantycznej chwili ale możecie się migdalić gdzie indziej ??
Z zakłopotaniem odsunąłem się od Ver,
-A co z nią zapytałem 
-Poradzi sobie, a najwyżej Cień wyśle ją do tego wariatkowa jak ty to nazwałeś ,chociaż mi osobiście to nie przeszkadza powiedziała wychodząc z jaskini
Pobiegłem za nią 
-Gdzie najpierw zapytałem
-Może ... przy Jeziorze Snu
-Gonisz powiedziałem wrzucając ją w liście.
-Zaraz ja Ci krzyknęła próbując mnie dogonić.
-Nie zdołasz wysapałem
-Na pewno zapytała klepiąc mnie w kark
-Jak ty ? zapytałem zmieniając kierunek i goniąc Ver 
Biegaliśmy tak przez cały las gdy wbiegliśmy na dosyć sporą górkę ,Ver nagle się na niej zatrzymała.Niestety  nie wyrobiłem i dosłownie wleciałem na nią i sturlaliśmy się razem z tej dosyć wysokiej górki do jeziora.Z wielkim krzykiem wlecieliśmy do wody. Szybko wypłynąłem na powierzchnie po czym zobaczyłem wypływającą obok mnie Ver .
-I jak podoba się spacer zapytałem wychodząc na brzeg
-Przyznam że od dawna tak dobrze się nie bawiłam ale..
-Ale co ?
-Ale szczerze nie chce mi się wracać 
Uśmiechnąłem się po czym powiedziałem
-Nie tylko tobie
Popatrzyła się na mnie 
-Czyli że zgadzasz się zostać tutaj ?
-I tak wiem że zrobisz po swojemu uśmiechnąłem się łobuzersko
Położyłem się na piasku ,nagle poczułem Ver kładącą się obok mnie .Obróciłem się i przytuliłem do wilczycy
-Dobranoc Ver powiedziałem 
Wilczyca szybko zasnęła, podczas gdy ja miałem z tym problemy ,myślałem o tym co dzisiaj się zdarzyło .
Ver pomyślałem ,może rzeczywiście czas na jakiś związek ,chociaż nie wiem. Próbowałem poukładać wszystkie dzisiejsze zdarzenia w głowie ale na próżno.
Wtuliłem się w futro Ver i zasnąłem.

Nad ranem obudziły mnie głosy
-Mam ich krzyknął Szarej
-Tutaj jest nasza zakochana para powiedziała Hlin
Próbowałem otworzyć oczy ale oślepiające światło mi to uniemożliwiało. 
-Sza-rej wysapałem
-Nasz kochany królewicz wstał powiedziała Hlin
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłem. 
-Co wy tu robicie zapytałem dosyć już trzeżwym głosem podnosząc się.
-Przestań się ruszać jesteś wygodną poduszką mruknęła Ver
Wszyscy skierowali na nią wzrok
-Ver wstawaj szturchnąłem ją
-Jeszcze chwila ,wczoraj jakoś Ci się tak nie śpieszyło do jaskini mruknęła już niestety głośniej po czym wszyscy skierowali wzrok znowu na mnie
Miałem ochotę pogrzebać się w piasku
-Znaleźli nas szepnąłem do niej 
-Że co ? poderwała się na nogi

WWM od Verreny

-nic nie mów, chyba że aż tak ciągniesz z wizytą do zaświatów. Oczywiście w jedną stronę. -skarciłam ją. Wilczyca patrzyła na mnie zestrachna. Ponownie spróbowała wstać, jednak ja uderzyłam ją w kark, przez co łapy się pod nią ugięły i znowu leżała na ziemi.
- mówiłam nie ruszaj się!
-mówiłaś żebym nie mówiła
-No i widzisz?! Łamiesz zakazy! Kto ci pozwolił się odezwać?! - taka kłótnia trwała dość długo, i przerodziła się w okropny wrzask, ale została szybko zakończona, bo Niark przebywający widocznie w okolicy, zwabiony naszym hałasem wszedł do jaskini i syknął karcąco na nas.
-kszyt! Cicho! Cień jest jeszcze gdzieś w okolicy!
- pomogę ci go szukać - powiedziałam i podeszłam do niego. Nagle potknęłam się i niewiadomo jak znalazłam się w jego ramionach. Serce zabiło mi szybciej. Nie wiadomo skąd u mnie to uczucie... U mnie! Bezlitosnej! Czy to możliwe by tym ciepłym, lepkim i irytująco przyjemnym uczuciem była.... Miłość? Ah... Jakbym chciała żeby mi się oświadczył!
Niark? Mógłbyś?

WWM od Kayami

Maszerowałam przez las mijając wszelakie drzewa i krzaki, towarzyszy mojej podróży. Rozglądałam się w około uważnie rejestrując okolicę. Odkąd zostałam wygnana z watahy nie spotkałam nikogo sobie podobnego. Ale czułam znajomy zapach w okolicy. Jakby ktoś mi znany mnie śledził. Czułam też obecność innych wilków, mi już nie znanych. Może mnie przyjmą do swojego grona, spytałam w myślach sama siebie. Usłyszałam nagle trzask gałęzi. Zatrzymałam się i rozejrzałam uważnie. Kolejny szelest. Odsłoniłam kły i naprężyłam się do skoku. Z krzaków wyszła postać. Jednak nie jedna.. Dwie. Stąd znany mi zapach.
-Nie odważysz się zaatakować!- warknął mój własny ojciec, a zastępca alphy Watahy Zielonego Drzewa zaśmiał się złowieszczo.
Lekko się spięłam. Odsunęłam się, ale oni zaczęli się zbliżać.
-Nie zaatakujesz własnego ojca.- wyszeptał.
Wiedziałam, że do tego się nie posunę. Nie mam tyle sił, by zranić własnego tatę. Nawet jeśli mnie nie kocha. Cofałam się puki nie zatrzymało mnie drzewo. Spojrzałam na basiorów,a moje futro poszarzało. Oni zaśmiali się głośno. 
-Nie śmiej wracać na nasze tereny.- powiedzieli.
-Przecież nawet na nich nie jestem.- powiedziałam. 
-To tak dla upewnienia, by się nie okazało, że po jakimś czasie wyrzutek do nas wróci.- powiedział mój tata naciskając na słowo ,,wyrzutek'', a do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy. 
Nagle obaj skoczyli na mnie. Uchyliłam się przed zastępcą, ale nie przed własnym ojcem. Poturlaliśmy się prosto w ciernie. Czułam jak kaleczą moje ciało. Zepchnęłam go z siebie i wypadłam z cierni. Mój błąd, mogłam wzbić się w powietrze i uciec. A wyszłam z cierni prosto w łapy zastępcy. Udało mi się jednak w miarę szybko odbiec od niego. Przypłaciłam jednak kolejnymi ranami, w tym trzema głębokimi bruzdami na boku. Chwiejnie uchyliłam się przed basiorami. Skoczyłam, by wzbić się w powietrze, ale coś złapało mnie mocno za łapę. Czułam uścisk szczęki mojego ojca. Usłyszałam trzask łamanej kości i ból, który nadszedł zaraz potem. Ojciec ściągnął mnie na ziemię. Gdy spadałam puścił mnie w połowie. Uderzyłam o ziemię i przeturlałam się w stronę cierni. Rany i złamana łapa odpowiedziały piekącym, pulsującym bólem. Cicho jęknęłam. Tamci tylko się zaśmiali. Spróbowałam się podnieść, ale natychmiast przycisnęli mnie do ziemi. Czułam jak moja krew powoli wypływa z moich ran. Czułam się coraz słabiej. Ogarniała mnie ciemność. Słyszałam ich śmiechy, które raniły moje serce. W końcu ciemność mnie pochłonęła i nadeszła ulga...

Obudziłam się zupełnie nagle. Rozejrzałam się lekko nieprzytomna. Jestem w jaskini, ale kto mnie tu przyniósł... Co jeśli to ktoś zły. Spróbowałam się podnieść i zauważyłam na swoim ciele bandaże. Nawet na jednym skrzydle zauważyłam kilka mniejszych. Zachwiałam się i upadłam z jękiem. Zerknęłam na tylną łapę. Była usztywniona. No pięknie jeśli to zły to nie mam szans na ucieczkę. Nagle zauważyłam cień zbliżający się do wejścia do jaskini. Spróbowałam jeszcze  raz wstać.
-Musisz odpoczywać.- powiedział czyjś głos, który okazał się należeć do jakiejś wadery. 
Wilczyca była biała i gdzieniegdzie czarna. Czułam lekki strach i zauważyłam, że moje futro jest lekko szare. 
-Kim jesteś?- spytałam z lękiem, bo nie znałam zamiarów obcej...
[Verreno dokończysz?]

WWM od Verreny

Kipiałam ze złości, jednak nie wydarłam się, tylko syknęłam sarkastyczne :
-Oh, królewicz Niarkuś, zdecydował się wreszcie zawitał w nasze skromne progi!! Witać, witać! Mam dla królewicza prezent!!- mówiąc to uderzyłam go mocno w kark - Królewiczowi nie wypada mówić komuś takiemu jak ja gdzie się wybiera?! Ah no taak.. Zapomniałam, królewiczowi nie przystoi..- Nagle zauważyłam stojącą obok niego niebieską wilczycę. Zbyt obok.- Won!! - ryknęłam na nią - U jego boku jest miejsce tylko dla mnie!! Kim ona do cholery.... - urwałam bo nagle z zachodu zawiał silniejszy wiatr, niosąc ze sobą mieszaninę rozmaitych zapachów, a wśród nich, zapach krwi i... Obcego wilka. Powoli podeszłam do krzaków obok. Nie zważając na ból wywołany cierniami wpijającymi się w łapy, odgarnęłam je, i zobaczyłam białą wilczyce wilczyce ze skrzydłami. Martwą. Zawołałam resztę. Przyglądałam się chwile, i już odwróciłam się żeby odejść kiedy obca, niebieska wilczyca oznajmiła
-Ona żyje.

sobota, 8 marca 2014

WWM- Nowa wilczyca!

W pigułce:
~Kayami~ 3 lata~ Kobieta~ Wolna~  Kwiecień~
~*~

Dla ciekawszych:
~*~
Imię:
 Nazwano mnie Sairi, ale ja chcąc zapomnieć o przeszłości zmieniłam je. Mów mi Kayami lub w skrócie Kaya. I nie waż się wypowiadać drugiego.
~*~
Wiek:
 Ziemia okrążyła już Słońce trzy razy odkąd jestem na świecie.
~*~
Płeć:
 Jestem samicą i nie śmiej w to wątpić.
~*~
Wataha Wiecznego Mroku
~*~
Pozycja:
 Zważając na moje umiejętności zgłaszam się na Głównego Zwiadowcę. A na pasje także na czujkę nocną.
~*~
Umiejętności&Moc:
 Władam żywiołem powietrza. Tornada, silne wiatry to może być czasem moja sprawka. Posiadam też pewne umiejętności przydatne w biegach czy lataniu. Mianowicie jeśli chcę mogę lecieć z prędkością światła. Na ziemi przydatna jest dla mnie umiejętność teleportacji. Ale nie na duże odległości. Limit to dla mnie 400-600 metrów od miejsca, w którym stoję. Potrafię też rozmawiać telepatycznie z każdym kto jest około 2 kilometrów ode mnie.
~*~
Rodzina:
 Teraz jest dla mnie nią ta wataha. O dawnej nie chce wspominać. I ty nawet nie próbuj pytać.
~*~
Charakter:
 Jestem wilczycą lekko unikalną. Mimo przeszłości jestem na co dzień wesoła i spokojna. Jestem bardzo nieśmiała i strachliwa. W pewnych chwilach potrafię jednak pokazać odwagę. Trudno jest się ze mną zaprzyjaźnić i zdobyć zaufanie. Jestem miła i uczciwa wobec tych, którzy nawiązali ze mną kontakt. Wszystkich zazwyczaj mam za kolegów, koleżanki, mało kto zdobywa u mnie status przyjaciela. Jeśli zdobędzie ten zaszczyt niech uzna to za cud i stara się tego nie stracić. Jestem bystra i ciekawska. Jestem także delikatna i wrażliwa. Czasami nerwowa. Bardzo łatwo jest mnie obrazić i stracić przez to zaufanie. Zazwyczaj wtedy płaczę i ukrywam się gdzieś na ten czas lub to ukrywam. Jeśli jestem spokojna lubię czasem rozmawiać. Bywa, że się rozgadam i nie można mi przerwać, ale to bardzo rzadko. Często też nie przemyślam tego co mówię przez co zdarza się, że ranię innych. Zazwyczaj trzymam się z boku. Staram się utrzymać w równowadze spokoju. Często jestem stanowcza i uparta. Bywam zabawna. Nie jestem zarozumiała, ale skromna. Jestem niezależna i nie lubię, gdy ktoś mną rządzi. Łatwo jest mną pomiatać, bo nie mam zbyt wiele siły. Staram się czasami zgrywać twardą i niedostępną, by nie pokazywać jaka jestem słaba i delikatna. Ale trudno jest udawać kogoś innego prawda. Gdy jest mi ciężko i mam problemy,a  uczucia me negatywne, zachowuje je dla siebie, bo nie chcę w to mieszać innych. Trudno jest ze mnie wyciągnąć co mnie trapi, bo po prostu to ukrywam i mogę w sobie kryć puki nie uzbiera się ich za dużo, kiedy nie dam rady i wybuchnę, a one ulecą ze mnie pokazując innym jak się czuję.
~*~
Popatrz na to szczenię..
Co widzisz w jego oczach?
Oprócz bólu i rozpaczy.
Historia:
 Chcesz wysłuchać mojej smutnej historii. A proszę, ale nie opowiem ci jej dokładnie, bo jest dla mnie zbyt bolesna. Narodziłam się w Watasze Zielonego Drzewa. Wszystkie tamtejsze wilki miały jedną moc mianowicie ziemi. Wprowadziłam nie lada problemy, bo jako jedyna miałam skrzydła co było niezgodne z prawem. Inne wilczęta mnie przez to nie lubiły, a rodzice niechętnie się mną opiekowali. Traktowana byłam jak obcy. Nikt ze mną nie rozmawiał, nie bawił się. Gdy w dzień ujawnienia każdy młodzik ukazywał swe zdolności, wprowadziłam jeszcze większe przerażenie. Bo posiadałam moc powietrza. Zostałam natychmiastowo odrzucona. Wszyscy mnie unikali jeszcze bardziej niż przedtem. Mimo wszystko pozwalali mi zostać. Puki nie dorosłam... Po kilku dniach od trzecich urodzin zostałam wygnana, uznana za wyrzutka. Od tamtego czasu błądzę po świecie szukając domu z imieniem, które nie przypomina mi o przeszłości...
~*~
Partner:
 Szukam tego z kim spędzę resztę życia.
~*~
Latanie jest piękne..
Czuję się wtedy wolna i bez barier.
Miesiąc urodzenia: 
Kwiecień.. Miesiąc najbardziej przeze mnie lubiany wiosenny i ciepły.
~*~
Lubi:
 Kocham latać i ścigać się z wiatrem. Śmiać się i śpiewać piosenki zgodne z moim humorem. Kocham spokój i ciszę. Noc i księżyc, loty wieczorne i nocne są ciekawsze od tych w świetle dnia, bo w ciemności wszystko wygląda inaczej.
~*~
Nie lubi: 
Nie cierpię smutku i wspomnień z przeszłości. Wilków co innych nie akceptują.
~*~
Ciekawostki:
-Moje futro ma pewną ciekawą opcje. Mianowicie jego kolor zmienia się wraz z moim nastrojem. Gdy jestem szczęśliwa, wesoła czy czuje się jak zazwyczaj jest białe. Gdy targają mną uczucia negatywne np. gniew, smutek; jest szare lub czarne. Tylko skrzydła są wciąż tego samego koloru.
-Oczy to samo mają co futro. Same zmieniają kolor, Ale nie zależnie oddają od uczuć. Mogę mieć naturalne zielone i po chwili mrugam i mam pomarańczowe. Tak se robią same z siebie, ale ja to lubię. Fajnie jest tak zmienić coś w sobie.
~*~
Właściciel:
(howrse) Amikuś
~*~
Spokój to dla mnie raj,
oddalający mnie od wspomnień.
~*~
Witam serdecznie :)
[ Kp będzie stale aktualizowane i może ulegać większym zmianom. Autor zastrzega sobie do niego prawa.]

sobota, 22 lutego 2014

WWM od Niarka

Nie miałem ochoty wysłuchiwania kazań Ver, więc czym prędzej pobiegłem do jaskini .Nagle gdy przemykałem obok Lasu Wycia .Usłyszałem ... Hlin ?? Niemożliwe pomyślałem ,chociaż po spotkaniu z gadającą w dziwnym języku Pumą być może . Próbowałem nasłuchiwać Hlin gdy z wielkim tupetem wpadła na mnie niebieska wilczyca. Widocznie musiała bardzo się spieszyć skoro dosłownie wleciała na mnie. Wilczyca postąpiła parę kroków do tyłu i zdezorientowana klapnęła na ziemi i mocno nieprzytomnym głosem wydukała 
-Prze..przepraszam
-Gdzie się tak śpieszysz zapytałem
Nagle za drzew wyskoczyła wściekła Hlin
-Nie uciekniesz mi warkęła
Niebieska wilczyca szybko schowała się za mną.
-Czy ten świat kompletnie powariował zapytałem z ironią w głosie
-Ona ukradła mi czapkę wydarłą się moja siostra
-Spokojnie Hlin po pierwsze uspokój się a po drugie co się stało tylko bez zbędnych krzyków ok ?
-A więc spokojnie se polowałam na królika dopóki ta nie zwinęła mi czapki.
-Czy to prawda zapytałem się przestraszonej wilczycy
-Tak wyszeptała ale ja nie chciałem jej ukraść tylko...
-Tylko co wybuchła Hlin
Warknąłem na nią
-Pozwól jej dokończyć
-Chciałam się pobawić-
-Moim kosztem ??
-Nie to znaczy...  ja lubię tak się  bawić
-Mam dla ciebie propozycje 
-Jaką dopytywała się wilczyca ?
-Oddaj jej czapkę i więcej tak się nie baw dobrze ?
-Do...dobrze powiedziała wilczyca oddają czapkę Hlin
Hlin tylko ją wzięła i nic się nie odzywając dała mi sygnał powrotu do jaskini .
-No jasne Ver ... o nie .Ona mnie zabije ,jak zobaczy że mnie nie ma.
-Pośpiesz się ,to może Ci się upiecze.warknęła Hlin kierując się w stronę jaskini
-Tylko nie każ znowu ratować Ci tyłka jak zacznie  prawić tobie kazania  dodała po chwili
-Jestem jednak już dorosły i sobie raczej z nią dam rade
-Mój  kochany braciszek powiedziała Hlin ,rozwalając mi fryzurę na głowie łapą.
-Idziesz z nami zapytałem niebieskiej wilczycy która nadal wyglądała na nieźle skołowaną.
-A mogę zapytała z zachwytem?
Popatrzyłem na Hlin która tylko przewróciła łbem ze słowami
-Masz za miękkie serce 
-Jakby co pierwszy raz mnie widzisz w jaskini okej ?
-Jakby to miałoby ci pomóc powiedziała Hlin 
-Dobrze szepnęła nieśmiało wilczyca.
-Tylko szybko bo jakby chce jeszcze trochę pożyć a wściekła Ver może mi w tym przeszkodzić.
-No to przestań gadać i zacznij szybciej przebierać łapami zwróciła uwagę Hlin.
W niedługim czasie dotarliśmy do wzgórza jaskini .Nie czułem w pobliżu Ver więc uważałem , że jestem bezpieczny co było moim błędem .
-Jak się nazywasz zapytałem niebieskiej wilczycy
-Violet powiedziała nieśmiało
-A jak się tutaj znalazłaś ?
-Długa historia .W wieku paru miesięcy człowiek zabił moich rodziców. Postanowiłam uciec ,natknęłam się na wiele watah ale z każdej w końcu odchodziłam aż znalazłam się tutaj ...
-Jak pewnie już załapałaś to ja z Hlin jesteśmy rodzeństwem 
-No to załapałam
-No i ten oto tu jest starszy co nie znaczy że silniejszy
-Chcesz mnie sprawdzić warkąłem
-Może po tym jak uratuje ci skórę przed Ver ,co?
-A wogóle to nazywam się Niark zwróciłem się w stronę Viol

Po chwili byliśmy już w jaskini ,wszedłem pewnie gdy usłyszałem ryk
-Gdzieś ty się znowu podziewał ?!?!
-Wpadłem powiedziałem do siebie
-Mówiłam żebyś szedł szybciej ale ty nigdy mnie nie słuchasz wymądrzała się Hlin
-Kto to jest i czemu drze się głośniej od twojej siostry ? dopytywała się Viol
Po chwili do jaskini wbiegł Szarej
-Chodzcie szyb... ale kiedy popatrzył na wkurzoną Ver jakby cała sprawa zniknęła
A w mojej głowie tliło się jedno pytanie
-Czemu mnie to spotyka ?

WWM od Violet

Usłyszałam szelest gałęzi. Trzask łamanej gałęzi. Wyjrzałam zza krzaków i zobaczyłam szarą wilczycę. Wyraźnie czegoś szukała, bo węszyła zawzięcie. To jednak mało mnie interesowało. Bardziej od niej samej, zaciekawiła mnie czapka wilczycy. brązowa ze złotym ornamentem... Szybko zrobiłam się niewidzialna - tak, niewidzialność, bardziej przydatna zdolność którą otrzymuję dzięki kryształowi.To że wilczyca była zajęta, była dla mnie idealną sposobnością by podkraść się i zsunąć jej czapkę z głowy. Tak też zrobiłam. Tamta nawet nie zwróciła uwagi gdy ja już wycofywałam się w głąb lasu. Jednak potknęłam się i upadłam. Syknęłam z bólu. Zaklęcie nie wytrzymało i z trzaskiem z powrotem stałam się widoczna. Na domiar złego wilczyca chyba się zorientowała że zwinęłam jej czapulę, bo usłyszałam krzyk, a następnie odgłos biegu. Zerwałam się do ucieczki. Mimo mojej szybkości, obca zdołała mnie dogonić. Była metr ode mnie. Przyśpieszyłam. Odbiłam się i w sekundę później znalazłam się już na szczycie wysokiej sosny. Spojrzałam w dół i wystawiłam język do bezradnej wilczycy. Jakież było moje zdumienie kiedy jeb, i wilczyca znalazła się na gałęzi pode mną. Zeskoczyłam z wysokiego drzewa i z impetem walnęłam o ziemię. Aż łapy się pode mną ugięły, jednak pobiegłam dalej. A obca za mną. Nie kradłam tej czapki po to by ją mieć, tylko po to by się z kimś pobawić, a teraz byłam w siódmym niebie, czego nie można było powiedzieć o wilczycy. Widać to że musi mnie gonić, strasznie ją zirytowało. No trudno. Wyhamowałam ostro, a obca zaskoczona, wciąż biegła, bez szans żeby się zatrzymać, wryła pazury w ziemię jednak mało to pomogło, Przeskoczyłam nad nią i biegłam z powrotem. Obejrzałam się żeby sprawdzić jak daleko ode mnie jest obca, nie zwalniając biegu, kiedy nagle z pełnym impetem wpadłam na wysokiego basiora. Przed oczami mignął mi cały gwiazdozbiór, a z wrażenia i szoku po zderzeniu, postąpiłam parę kroków do tyłu, i klapnęłam. Siedziałam tak zamroczona, a z pyska wysunęła mi się tamta czapka. Mocno nieprzytomnym głosem wydukałam:
-prze.. praszam...
<Niark?>

piątek, 21 lutego 2014

nowy wilk WWM - Violet!



















(możesz czytać jedynie zdania i wyrazy czytane grubszą czcionką. Te pisane cienką, są informacjami dodatkowymi)
Imie: moje imię może wydać Ci się dziwne i nie pasujące do mnie, jednak jak już musisz wiedzieć, mam na imię Violet
Wiek: kobiet się nie pyta o wiek... Ale powiem Ci tyle - przeżyłam już trzy wiosny, czyli liczę sobie trzy latka
Płeć: to że posługuję się trybem żeńsko osobowym, powinno dać Ci do zrozumienia że jestem waderą
charakter: na ogół miła. Przeciętna "wilcza nastolatka", która nie obrała sobie celu w życiu. Kocham zwierzęta i naturę - żyję pełną parą. Radosna. Lubi płatać figle. Często kradnę, jednak nikomu to nie przeszkadza, bo robię to dla zabawy i zawsze oddaje skradzione przedmioty. Zachowuję się jak szczeniak, co często pakuje mnie w kłopoty. Naiwna i lekkomyślna. Istny lekkoduch ze mnie :D
Moc: nie widać tego na tej foci, jednak noszę na szyi amulet z jin - jang. Dzięki niemu, kiedy zechce, wszystko czego dotknę zamarza na kamień ogółem dzięki niemu władam mocą wody oraz zimy. Oprócz tego że naszyjnik daje mi  magiczną moc, ma parę innych gadżetów - mega szybkość, i możliwość widzenia niewidzialnego (jakkolwiek głupio by to nie brzmiało), oraz kilka innych rzeczy, jednak na ich temat nic nie wiem. 
Motto: "nie ważne jest to jak upadniesz, ważne jest to, jak po tym wstajesz"
Lubi: Zimę, pływać, biegać, bawić się, płatać figle, kraść
Nie lubi: lata, osób bez poczucia humoru 
Ciekawostki:
~ gdy zdejmiesz mi z szyi wisiorek, nie tylko odbierzesz mi moc magiczną, ale i życie.
~ mam meeeeeeeeeega długie futro, i mimo że często jest uwalane błockiem, zawsze jest puszyste. 
~ przemieniam się podczas pełni... Auuuu! Wilkołak! :D nie, zaraz, ja jestem wilkiem... No to... łakowilk? xD
~ często powtarzam swoje motto, każdy odbiera je w inny sposób, ale to dla tego że ma wiele różnych znaczeń
~ podczas przemiany robię się drażliwa i łatwo się denerwuję. Dodatkowo nie wyglądam uroczo... Więc najlepiej mnie unikać
~ przemiana nie trwa tylko w nocy. Trwa 4 dni i 4 noce pełni.\
~ podczas przemiany, mój naszyjnik zmienia się w łańcuch
















  
 Podczas pełni. Jak już wspominałam - nie jest to piękne.

czwartek, 20 lutego 2014

WWM od Niarka

Jedyne co pamiętam to krzyk .Krzyk Ver, potem ciemność i pustka. Obudziło mnie dopiero zachodzące słońce. Czułem ból niemalże wszędzie. Próbowałem się podnieść ale na marne, byłem jeszcze za słaby.
-Co , gdzie ja ? zapytałem
-Odpocznij Niark powiedziała Ver 
- Ver co ty tu robisz poderwałem się ,czego później pożałowałem ,jęknąłem
-Właśnie o tym mówiłam 
-Ale co się stało ?
-Pamiętasz tamten głos?
-Chyba raczej zapamiętałbym coś co zmusiło mnie do przebywania w tamtym wariatkowie mruknąłem
-A z kąt masz to ? zapytała wskazując na moją obroże
-To... 
Nie chciałem zamartwiać Ver szczegółami mojej wyprawy ,wiedziałem ,że to co tam przeżyłem nie powinno ujrzeć światła dziennego .A ta obroża była tego dowodem . 
-Znalazłem to , tak znalazłem skłamałem
-Okej to ty się z tąd nie ruszaj bo ja idę coś upolować, rozumiesz czy mam powtórzyć ?
-Nie wiem o co Ci chodzi ?
-Może oto że wszystko robisz po swojemu zarzuciła wilczyca
-Przecież to nie prawda odciąłem się
-Hmm... A kto szedł za zającem a potem wracał do jaskini z pyskiem w kolcach , jak mówiłam że to nie zając, albo kto ostatnio zamiast ...
- Dobra przestań 
-Mogę wymieniać dalej
-Wiesz jakoś nie musisz 
-Napewno ? zapytała z nutką rozczarowania w głosie
-Tak napewno
-Przy okazji jak spotkasz Szareja to powiedz mu że śledzę stado jeleni na skraju północnego lasu
- Ok 
-Tylko nie zrób sobie krzywdy
-Nic mi nie będzie ...mamo
Dziwiłem się czemu Ver nie chciała mnie zostawić, może rzeczywiście nie lubiłem się jej słuchać ale w tym stanie raczej nie udałbym się na polowanie.
Zbliżała się północ .Ani Szarej ani Ver nie wracali .Postanowiłem się za nimi rozejrzeć. Czułem się 4x lepiej niż wieczorem. Bez problemu już biegałem . Tylko ta rana na oku nie dawała mi spokoju. Szybko wbieglem do lasu zguby gdzie usłyszałem znajomy głos.
-Nie uciekniesz przed przyszłością
- Nie ,Nie ,Nie echo odbijało się pomiędzy drzewami
-Zostałeś naznaczony głos ponownie się odezwał
-Kim jesteś ? zapytałem
-Twoim strachem rzekł i przede mną pojawiła się wielka puma
-Czym naznaczony
-Tym co uratowało Ci życie
-Ale co uratowało mi życie zapytałem ?
-Obroża ,chroni Cię ale jesteś dla niej tylko kolejną ofiarą
-Jak kolejną ?
-Widzisz po śmierci swojego właściciela obroża wraca na swoje prawowite miejsce, 
-Czyli tamte lochy zapytałem ?
-Można to tak ująć. Ona zwiększa twoje zmysły ,dzięki niej szybciej się regenerujesz ale ...
-Ale co ? próbowałem się dowiedzieć
-Jesteś także głównym celem dla Lokesha .
-Że kogo ?
-On poluje na ciebie , nie cofnie się przed niczym powiedział po czym rozpłynął się w powietrzu...

wtorek, 18 lutego 2014

WWM od Szareja

Opatrzyłem Niarka, jednak obudził się on dopiero po zachodzie słońca. Ziewnął i spytał skołowany:
-gdzie ja...? 
-Już wszystko dobrze... -mruknęła Ver patrząc w bok
-Do... VER?! -krzyknął nagle rozbudzony -skąd ty tu.... - nie słuchałem ich dalej bo nagle zwietrzyłem coś dziwnego. Pobiegłem w tamtym kierunku bez słowa. Gdy zapach się nasilił, zacząłem się skradać.Niepewnie wyjrzałem zza krzeków i dech mi odebrało. Na polanie stał... Cień

niedziela, 16 lutego 2014

WWM od Niarka

Szybko wybiegłem z lochu i skierowałem się w stronę świeżego zapachu. Jednak po parogodzinnym pałętaniu się po tak samo wyglądających korytarzach i po oglądaniu trupów powieszonych na ścianach miałem ochotę zasnąć i obudzić się w domu .Jednak to mi nie było dane i nagle usłyszałem dźwięk zgrzytania metali .Szybko zacząłem uciekać ale na marne. Podłoga pode mną zaczęła się osuwać . Próbowałem skoczyć na drugi brzeg ,jednak źle oceniłem długość i spadłem w ciemność...

Obudził mnie dopiero palący ból na całym ciele .Próbowałem się podnieść , ale na marne. Postanowiłem się rozejrzeć .Znajdowałem się w prostokątnym pomieszczeniu z ostrymi palami  nabitymi w podłogę .Ostrożnie się podniosłem .Miałem dużo szczęścia i nie nabiłem się na żaden z pali ale jednak podczas upadku się o nie poocierałem . Widocznie nie tylko ja złapałem się w pułapkę pomyślałem , przechodząc między kolejnymi palami. Wokół nich było mnóstwo kości, krwi i strzępów ubrań .Najwidoczniej jednak dawno nikt tu nie wpadał żeby posprzątać pomyślałem przechodząc obok palu z wygrawerowanym X. Smród był niesamowity, był on mieszaniną ziemi, krwi,cierpienia, strachu i niedoli ludzkiej .Chciałem się jak najszybciej z tamtąd wydostać ale jak ?
Nagle w ścianie zobaczyłem ponownie X .Zastanawiałem się co ten znak może znaczyć .Podszedłem do ściany która okazała się drzwiami !! Czułem że to co znajduje się za nimi pomoże wydostać mi się z tego piekła. Zacząłem rozglądać się za jakąś klamką czy czymś takim gdy na ziemi zobaczyłem napis
~To co jest za tymi drzwiami , może opanować twój umysł chyba że to opanujesz~
A obok tego był odcisk wilczej łapy. Przyłożyłem tam swoją prawą kończynę i nagle drzwi zaczęły się otwierać . Nieufnie wszedłem w podłużny korytarz. Nagle pochodnie umieszczone w nim równolegle zaczęły się palić . Na końcu zobaczyłem gablotę z obrożą z wygrawerowanym X. Wolno podszedłem do niej .Na ścianie za gablotą widniał napis
~Opanuj to zanim to opanuje ciebie~
A pod nim
~Jedynie najsilniejszy pokona dzięki temu Lokesha kosztem tego co najważniejsze...~
Te napisy przyprawiają mnie o ciarki pomyślałem gdy podchodziłem do gabloty. Miałem wybór albo pozostać tu na zawsze i nie uratować Ver, albo założyć to coś co może mnie zabić ,uciec z tego wymiaru
 i ją uratować . Chociaż obie wersje nie wyglądały zachęcająco wybrałem drugą dzięki której prawpodobnie mogłem przeżyć.

Szybko podszedłem do gabloty i złapałem obroże w pysk .Może przeżyje pomyślałem zakładając obrożę. Nagle poczułem wielki ból w całym ciele .Czułem się jakby zaraz miałbym wybuchnąć. Moje łapy zaczęły rosnąć ,tak samo jak  ogon ,pysk i reszta .Padłem , chciałem to sciągnąć z siebie, pozbyć się tego ale nie mogłem. Jakaś niewidzialna siła sparaliżowała mnie i nie pozwoliła wstać . Jednak po chwili poczułem nagły przypływ siły .Wstałem i zacząłem wyć .
-Nie pokonasz mnie wyszeptałem by po chwili paść na podłogę.
Kiedy się ocknąłem nie bylem już w lochu ani w tajemniczej sali , teraz znajdowałem się w sali królewskiej .
Pięknej i wielkiej ,poozdabianej płótnami, obrazami i stołami z pysznym jedzeniem .Od razu zaczęło mi burczeć w brzuchu .Ale nagle zobaczyłem koronę! Była strzeżona przez dwóch rycerzy obok króla.
Musze ja zdobyć pomyślałem .
Nagle ponownie znalazłem się w podłużnej komnacie X . Szybko z niej wybiegłem i odbijając się po kolejnych palach znalazłem się na poziomie lochów. Tym razem nie błądziłem ,wiedziałem gdzie się kierować jakbym miał w sobie GPS .Bez problemu omijałem następne pułapki i po jakiś 20 min znalazłem się w kuchni .Miałem szczęście bo akurat podawano obiad ,wielki upieczony indyk na stole kuchennym ,kusił swym zapachem i wyglądem.Gdy kucharz wyszedł szybko do niego podbiegłem i wziąłem w pysk swoją zdobycz po czym szybko wybiegłem z kuchni z powrotem do lochów. Musiałem odpocząć zanim ukradłbym tą koronę .Ciekawe po co ona mu jest ,przeleciało mi przez myśl.
Po krótkim posiłku szybko przekradłem się do sali tronowej ,i gdy wszyscy byli zajęci ucztą szybko podkradłem się do gabloty już miałem złapać koronę gdy poczułem ból na boku .Zorientowali się. Szybko złapałem zdobycz i wybiegłem z sali .Niestety wybiegając z zamku oberwałem paroma strzałami , naszczęście żadna się nie wbiła a tylko mnie poraniły . Niestety moje szczęście musiało się kiedyś skończyć i otóż kolejne zamknięte wrota! Czy wspominałem jak ich nienawidzę ? Ale nagle doznałem olśnienia i szybkim susem wskoczyłem na jeden z domów po czym na mur .Byłem już prawie wolny jeszcze tylko zejść z góry  .Skoczyłem z muru za ziemie gdy nagle wszystko wokół mnie zaczęło wirować. Następne co pamiętam to tylko krzyk Ver
-Niark !
 

WWM od Verreny

Splunęłam pogardliwie na ziemię i odwróciłam się żeby wyjść kiedy nagle usłyszałam głos. Może nie tyle co usłyszałam, ile rozległ się on w mej głowie. Dźwięcznie, głośno.
-Nie ma tu twego towarzysza. Nie ma go już nigdzie. Został wciągnięty przez... Otchłań - mówił głos. Nie odwróciłam się ale zapytałam:
-Otchłań? - zapytałam, jednak odpowiedź niezbyt mnie usatysfakcjonowała:
-Ten kto walczy z potworami, niech baczy by sam się potworem nie stał. Gdy kto patrzy za długo w otchłań, otchłań spogląda również w niego.
-Na świecie jest wiele różnych rzeczy, bardziej godnych mojego wzroku, niż "otchłań", cieniu - powiedziałam i odwróciłam się. Ano cień. Przybrał postać mrocznego kota. Mniej więcej mojego wzrostu. Rubinowe ślepia przeszywały mnie na wskroś.
-Gdzie jest Niark, i co z nim zrobiłeś? Tylko błagam... Przemilcz filozofie i refleksje na temat "otchłani".
Nagle obok cienia stanął nie kto inny jak...
-Niark! - krzyknęłam. Zmienił się. Hm... Cały w ranach, jednak najpoważniejszą z nich była blizna, przebiegająca przez jego prawe oko. Futro miał jak gdyby dłuższe. Był wyższy... A na szyi nosił czarną obrożę z wygrawerowanym "X"



Zachwiał się i upadł ciężko na ziemię. W pysku trzymał koronę, którą wyjął cień i przygniótł Niarkowi łeb. Niark jęknął. Zaczął kaszleć krwią. Nagle zza cienia wyskoczyło coś szarego. Mignęły szpony, i po chwili cień kulił się w koncie jaskini z rozpłataną połową pyska. Jego mroczna moc zaczęła natychmiast goić rany, jednak nie mogłam na to pozwolić. Razem z Szarejem rzuciliśmy się na cienia, który zaczął uciekać. Chciałam go dogonić, chciałam zadźgać, zadusić, zmiażdżyć, ale Szarej mi nie pozwolił.
- niech sobie żyje -mruknął, po czym zwrócił się w stronę Niarka.
-Trzeba go szybko opatrzyć, jest ciężko ranny.

WWM od Niarka

Był to jedyny pomysł przychodzący mi do głowy .Więc musiałem zacząć wyć czy coś takiego. Spokojnie podeszłem do kobiety ja nawet nic nie zacząłem robić a ona wydarła się na cały głos.
Tyle kombinowałem a tu wystarczyło podejść do jakiegoś człowieka. Nonsens pomyślałem gdy okrążyło mnie paru ?rycerzy ?Naprawdę w średniowieczu tak bali się dzikich zwierząt ?Miałem ochotę zacząć śmiać się na cały głos z ich głupoty ale rzucił się na mnie wielki owczarek niemiecki.
Zanim cokolwiek zrozumiałem , miałem na prawym oku szramę .W odpowiedzi rzuciłem się na psa.
Przygwoździłem go do ziemi .Psisko próbowało się rzucać ale na mnie to nie działało już chciałem go
ugryść gdy coś zrzuciło mnie z niego .Jeden z rycerzy odważył się na mnie podnieść rękę ,czyli nie
byli aż tak głupi pomyślałem .Pies skomlał na ziemi a ja wolałem się schować i czekać na kolejny zwrot akcji. Szybko przeskoczyłem nad jednym człowiekiem i pobiegłem w stronę jakiejś dobrej kryjówki w której mógłbym się schować .Miałem szczęście i szybko wpakowałem się w jeden z koszyków na zboże. Gdzie przeczekałem następne 6 minut po czym mozolnie wyszedłem z koszyka.
                 Nigdy więcej nie ufam jakimś głosom z jaskiń pomyślałem przeskakując nad domami ludzi. Zapewne (o ile cofnąłem się w czasie) to dzięki mnie powstała legenda o chupakabrze i wilkołakach no ale w sumie mogliby się trochę wyksztaucić w tych sprawach a nie. Od razu na biednego wilka rzuca się 8 rycerzy. Bezsensu. 
Nagle w oddali zobaczyłem stajnie,kościół i tego czego szukałem ... salę tronową. Zacząłem szybciej biec w stronę zapachu końskiego łajna, i po paru minutach znajdowałem się przed Twierdzą Króla. Niestety drzwi ZNOWU były zamknięte . Niestety tym razem żaden wóz nie  jechał .Czuwałem pod bramą aż do zmierzchu ,byłem bardzo zmęczony więc postanowiłem się 
przespać .Ułożyłem się na najwygodniejszym miejscu i padłem .
Gdy się obudziłem nie byłem już pod bramą ,ale w lochu ???. Moje tylne łapy były przykute do ściany, a na mojej szyi czułem ciężką metalową obrożę także przykutą do ściany.Nie miałem jak się ruszyć.Próbowałem zerwać się ale bezskutecznie. Nagle usłyszałem szczęknięcie zamka w metalowych drzwiach.
Do lochu wszedł wysoki człowiek w ciemnej szacie (jak u snape'a z Pottera) i wielkiej tiarze. Miałem już dostać ataku śmiechu kiedy zaczął wydzierać się do mnie z ruźczką w ręku
- Szatanie opuść to bezbronne zwierze i daj mu spokojnie żyć wydarł się na cały głos
Nagle do lochu wszedł ...ksiądz ze święconą wodą . Pogrzało ich i to przez duże P ,pomyślałem gdy duchowny zaczął coś śpiewać i kropić mnie wodą .
-Czego wy ode mnie chcecie ,niewytrzymałem
-ON MÓWI ,wszyscy się wydarli zostawiając wszystkie rzeczy pod ręką i uciekając w popłochu
-Dajcie spokój ,nic wam nie zrobię krzyknąłem ale niestety na marne.
Zacząłem się rozglądać nad czymś co by pomogło mi zwiać z tego wariatkowa , gdy zobaczyłem na ziemi klucz ! Szybko go złapałem i otworzyłem kajdany . Teraz wystarczyło zwiać z tego wariatkowa.

sobota, 15 lutego 2014

WWM od Niarka

Bez zastanowienia wkroczyłem w portal .Poczułem zawroty w głowie , unosiłem się w ciemnej pustce gdy nagle moje łapy odnalazły punkt oparcia .Teraz znajdywałem się na polu najwyraźniej po zaciekłej bitwie. Wszędzie walały się ciała poległych wojowników .Po wkroczeniu na pobojowisko do moich nozdrzy wdarł się zapach krwi i cierpienia jeszcze żyjących ludzi .Teren na którym się znajdowałem był nierówny a klimat zimny i oschły.
 Nagle gdy wypatrywałem korony ujrzałem dosyć duże zamczysko na klifie .Jakby ktoś próbował coś takiego ukryć to tam pomyślałem .Na moje nieszczęście klif mierzył około 25 metrów a jego zbocze było za strome żeby się po nim wspiąć .Ruszyłem więc naokoło aby znaleść łatwiejszą drogę .Skierowałem się w stronę rzeki skąd wędrowała woda z miasta .Po paru minutach dotarłem do dosyć sporego wodospadu i do ... skalnych półek prowadzących do zamczyska.
Szybkimi susami skakałem z półki na półkę gdy pod moim ciężarem jedna z nich zaczęła się walić. Naszczęście w porę skoczyłem na sąsiednią lianę na której zawisłem jak marionetka i patrzyłem jak wszystkie półki poniżej mnie walą się.
-Czyli to  wycieczka w jedną stronę szepnąłem do siebie
Niestety liany tak mnie opętały że nie miałem pola manewru i bezsilnie jeszcze bardziej się w nich plątałem.W sumie cieszyłem się że nie pękają (jak na razie) ale być tak skrępowanym też nie jest najlepiej . Więc podjąłem decyzje przegryzienia roślin. Była to samobójcza decyzja ale nie miałem wyboru ,więc szybko zacząłem gryść najcieńszy punkt rośliny. Nagle roślina pękła , naszczęście w porę złapałem koniec liany i jak Tarzan szybowałem w powietrzu .Gdy nagle zderzyłem się ze skalną półką.Poczułem mroczki przed oczami ale złapałem się przednimi łapami skały.Dla bezpieczeństwa nie puszczałem liany ,i spróbowałem wdrapać się na półkę. Gdy puściłem biedną roślinę dopiero zacząłem sobie zdawać sprawę z wysokości na której się znajdywałem .W jednej chwili dowiedziałem się o sobie jednej rzeczy ,że mam lęk wysokości.Znajdywałem się jakieś 16 m nad ziemią a ja nie mogłem się ruszyć.Strach sparaliżował wszystkie moje mięśnie .Nie wiedziałem co zrobić.W dół nie miałem co ruszać więc musiałem pokonać strach i ruszyć w górę.Ani razu nie patrząc w dół próbowałem dostać się na górę .Górne półki okazały się mocniejsze niż poprzednie i po chwili byłem na górze .Gdy tylko wspiąłem się na ,,bezpieczny ląd'' , od razu rzuciły mi się w oczy piękne mury wiecznego zamczyska.Przedstawiały one sceny walki , koronacje, pogrzeby, zwycięstwa i koronę!
Szybko podbiegłem do rzeźby przedstawiającą króla z koroną na głowie .Korona nawet w tych kolorach wydawała się piękna ,dostojna i godna prawdziwego króla. Następna płaskorzeźba przedstwiała koronę w wielkim skarbcu na krześle ??Ludzie mają głupie pomysły przeszło mi przez myśl kierując się w strone wrót królestwa. Kiedy byłem już dostatecznie blisko wejścia ,usłyszałem głośną muzykę ,śpiewy i ogólny gwar dochodzący z wnętrza zamczyska. Gdy znalazłem się przed zamkniętymi wrotami, miałem dostać już szału kolejne wysokie coś co stało na mojej drodze . Naszczęście w oddali zobaczyłem wóz ciągnięty przez konia. Wpadłem na pomysł ,szybko schowałem się w krzakach i kiedy woźnica zatrzymał konia ,ja szybko wpakowałem się pod belkę pod wozem . Po chwili usłyszałem konchę i typowe odgłos otwierania się wielkich metalowych drzwi .Nagle wóz ruszył powodując że o mało nie spadłem na skałę.Koń zatrzymał się po jakiś 5 min .Skorzystałem z okazji i kiedy nikt nie patrzył szybko wymkąłem się z pod powozu .I pobiegłem w jakieś wysokie miejsce żeby zrobić zapoznanie terenu .Niestety wszytko tutaj wyglądało jak labirynt ,nie malże wszystko wyglądało identycznie.Każdy zakręt ,dom, ludzie byli identyczni.Różniła ich tylko jedna rzecz ...zapach. A z tego co wywnioskowałem musiałem kierować się w stronę pieczeni ,bo przeważnie tylko królów było na nią stać .Ale także mogłem dać się złapać a patrol mógł mnie przytaszczyć do króla .Niestety żadnego patrolu w okolicy nie widziałem ,więc zostało mi tylko zrobić zamieszanie.

Verrena ulega przemianie!


Imię: ma na imię Ayokuro, jednak nikomu o tym nie mówi, podaje się za Verrenę
pseudonim: Ver (dokuczliwie - Verrenkula)

wiek: 3 lata

Płeć: wadera

stanowisko: samica alpha

charakter: Ver jest niemiła i dokuczliwa. Potrafi skłamać, żeby wprowadzić innych w nieszczęście, ale zazwyczaj przywiązuje się do osób z którymi przebywa, i z czasem robi to coraz  rzadziej.  Nienawidzi wszystkiego co żyje z powodów tylko jej samej sobie znanych. Jest dość próżna i zapatrzona w siebie (a raczej w swoją siłę xD), jednak czasem przejawia się jej pierwotny, miły charakter. Uwielbia walkę - w duchu pragnie władzy nad wszechświatem, a następnie jego zniszczenie. Jest potworną egoistką, jednak po dłuższym zapoznaniu się z nią, prawie każdy dochodzi do wniosku, że nie da się jej nie lubić.

Aparycja: duża, mocno umięśniona wilczyca o krótkiej , białej, szorstkiej sierści, śmierdzącej dymem i krwią. Na pysku, łapach, ogonie i uszach ma czarne przyciemnienia. Jej długie muskularne łapy, ozdobione są czarnymi pręgami jak u tygrysa (tylko na tylnej lewej łapie, nie ma ani pręg, ani przyciemnienia, jest cała biała, opina ją pieszczocha). Ma niesamowite, czerwone oczy, a gdy zechce może zwężać źrenice w nich pionowe szparki. Ma sporo przerośnięte kły i pazury. 

moce: demon, panuje nad mocą gdy sama pragnie jej użyć, jeżeli wpadnie w furię, nie kontroluje swojego ciała

Historia: wilczyca została stworzona dzięki inżynierii genetycznej, przez naukowców pracujących w wojsku. Miała być "narzędziem do zakończenia wojny". Została podstawiona wilczej rodzinie, by się rozwijała. Codziennie bita i dręczona by wyzwolić w niej demoniczną moc, przeżywała te próby, tylko dzięki myśli o swej przyszywanej rodzinie. Pewnego dnia postanowiono zabić opiekujące się nią wilki. Verrena wpadła w istną furię - oszalała i wymknęła się spid kontroli. Od tego czasu potrafi myśleć jedynie o zemście na wszystkim, za jej ból. Wyruszyła w podróż by niszczyć i mordować, była potężna. Jednak napotkała na swej drodze egzorcystę - jej demoniczna moc została zapieczętowana w bransolecie, którą nosi na łapie. Zdruzgotana postanowiła dołączyć do jakiejś watahy, jednak poprzysięgła sobie, znaleźć w przyszłości sposób na złamanie pieczęci.

Rodzina: została stworzona, więc nie ma rodziców - jednak ma siostrę stworzoną z tych samych komórek o imieniu Dashie - ona właśnie jest egzorcystką, która doprowadziła Ver do upadku

partner: Niark (?)

ciekawostki: Ver nie umie liczyć, ani czytać. Co więcej myślenie jest jej słabym punktem. 

Motto: Śmierci się nie boję. Tylko ona trzyma mnie przy życiu. gdyby nie ona, już dawno bym się zabiła

inne zdjęcia: