,,Zakochana'' parka wybiegła z jaskini. No i dobrze. Mam trochę czasu dla siebie... Chociaż.. Jednak szkoda. Tyle dni byłam sama. Spojrzałam na własne łapy, aby po chwili wbić wzrok w ścianę jaskini, a następnie na jej wejście. Westchnęłam. Leżałam tak sama nie wiem ile czasu nudząc się niemiłosiernie. Gdy do jaskini przed wieczorem weszła inne wilki. Widać chcieli ze mną porozmawiać, ale ja odwróciłam się i ich zignorowałam. Kurcze! Kaya jak będziesz taka ignorantka to zawsze będziesz sama, skarciłam sama siebie. Jako, że to była już noc zasnęłam.
Następnego dnia jak się obudziłam wilków już nie było. Znów sama. Leżałam, aż w końcu brzuch dał o sobie znać. Dobra pora się stąd zrywać. Wstałam, pojękując cicho. Kuśtykając wyraźnie na jedną łapę skierowałam się do wyjścia. W około trwała cisza. Postanowiłam jej nie naruszać. Spojrzałam na bandaż na skrzydle. No.. O locie nie ma mowy. Czyli trzeba iść trzy na godzinę. Westchnęłam i ruszyłam przez polanę, na której była jaskinia w stronę krzaków. Chciałam stąd zniknąć jak najszybciej. Już kilkunastu bolesnych kroków brakowało mi do zniknięcia w krzakach, gdy usłyszałam głos.
-Dokąd idziesz?- spytał ktoś, a ja stanęłam w miejscu.
-Eeeeemmm..- Czyli nici z ucieczki...
środa, 12 marca 2014
WWM od Kayami
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz