Mijałam drzewa. Robiło się już ciemno. Szczerze mi to i tak nie robi różnicy. Ale... No tak dziś pełnia. Zatrzymałam się nad rzeką. Była do połowy pokryta lodem mimo pory roku. Przyjrzałam się swemu odbiciu. Nagle ujrzałam jeszcze czyjeś odbicie w okolicy. Jakiegoś basiora. Przystojny. Podniosłam głowę znad tafli i spojrzałam na niego. Nie zauważył mnie. Księżyc już pokazywał się na niebie. Nagle zwyczajowo podczas tej fazy zwanej pełnią moje oczy zabłysły białym światłem, a żółte znaki na ciele na złoto. Wtedy mnie zauważył. Spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy. Chyba się zakochałam... Pomyłka.. Na pewno się w nim zakochałam.
-Hej!- powiedziałam uśmiechając się promiennie.- Jestem Luna.
Starałam się udawać, że to światło mnie obejmujące jest naturalne.
-Nazywam się Eve...- powiedziała nieco zdziwiony.
-Czy znajduje się tu gdzieś może jakaś wataha??- kontynuowałam.
-Tak. Jesteś na terenach Watahy Wiecznej Zimy. Jestem alfą...
-Mogę dołączyć??
-Jasne.
Uśmiechnęłam się do niego. Potem zaległa cisza. Zaprowadził mnie na polanę główną watahy. Znalazłam sobie małą jaskinie do spania. Mimo tego, że kocham noc od razu poszłam spać. Zanim odpłynęłam do krainy snów ostatni raz zdążyłam spojrzeć na księżyc....
Luna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz