niedziela, 16 lutego 2014

WWM od Niarka

Był to jedyny pomysł przychodzący mi do głowy .Więc musiałem zacząć wyć czy coś takiego. Spokojnie podeszłem do kobiety ja nawet nic nie zacząłem robić a ona wydarła się na cały głos.
Tyle kombinowałem a tu wystarczyło podejść do jakiegoś człowieka. Nonsens pomyślałem gdy okrążyło mnie paru ?rycerzy ?Naprawdę w średniowieczu tak bali się dzikich zwierząt ?Miałem ochotę zacząć śmiać się na cały głos z ich głupoty ale rzucił się na mnie wielki owczarek niemiecki.
Zanim cokolwiek zrozumiałem , miałem na prawym oku szramę .W odpowiedzi rzuciłem się na psa.
Przygwoździłem go do ziemi .Psisko próbowało się rzucać ale na mnie to nie działało już chciałem go
ugryść gdy coś zrzuciło mnie z niego .Jeden z rycerzy odważył się na mnie podnieść rękę ,czyli nie
byli aż tak głupi pomyślałem .Pies skomlał na ziemi a ja wolałem się schować i czekać na kolejny zwrot akcji. Szybko przeskoczyłem nad jednym człowiekiem i pobiegłem w stronę jakiejś dobrej kryjówki w której mógłbym się schować .Miałem szczęście i szybko wpakowałem się w jeden z koszyków na zboże. Gdzie przeczekałem następne 6 minut po czym mozolnie wyszedłem z koszyka.
                 Nigdy więcej nie ufam jakimś głosom z jaskiń pomyślałem przeskakując nad domami ludzi. Zapewne (o ile cofnąłem się w czasie) to dzięki mnie powstała legenda o chupakabrze i wilkołakach no ale w sumie mogliby się trochę wyksztaucić w tych sprawach a nie. Od razu na biednego wilka rzuca się 8 rycerzy. Bezsensu. 
Nagle w oddali zobaczyłem stajnie,kościół i tego czego szukałem ... salę tronową. Zacząłem szybciej biec w stronę zapachu końskiego łajna, i po paru minutach znajdowałem się przed Twierdzą Króla. Niestety drzwi ZNOWU były zamknięte . Niestety tym razem żaden wóz nie  jechał .Czuwałem pod bramą aż do zmierzchu ,byłem bardzo zmęczony więc postanowiłem się 
przespać .Ułożyłem się na najwygodniejszym miejscu i padłem .
Gdy się obudziłem nie byłem już pod bramą ,ale w lochu ???. Moje tylne łapy były przykute do ściany, a na mojej szyi czułem ciężką metalową obrożę także przykutą do ściany.Nie miałem jak się ruszyć.Próbowałem zerwać się ale bezskutecznie. Nagle usłyszałem szczęknięcie zamka w metalowych drzwiach.
Do lochu wszedł wysoki człowiek w ciemnej szacie (jak u snape'a z Pottera) i wielkiej tiarze. Miałem już dostać ataku śmiechu kiedy zaczął wydzierać się do mnie z ruźczką w ręku
- Szatanie opuść to bezbronne zwierze i daj mu spokojnie żyć wydarł się na cały głos
Nagle do lochu wszedł ...ksiądz ze święconą wodą . Pogrzało ich i to przez duże P ,pomyślałem gdy duchowny zaczął coś śpiewać i kropić mnie wodą .
-Czego wy ode mnie chcecie ,niewytrzymałem
-ON MÓWI ,wszyscy się wydarli zostawiając wszystkie rzeczy pod ręką i uciekając w popłochu
-Dajcie spokój ,nic wam nie zrobię krzyknąłem ale niestety na marne.
Zacząłem się rozglądać nad czymś co by pomogło mi zwiać z tego wariatkowa , gdy zobaczyłem na ziemi klucz ! Szybko go złapałem i otworzyłem kajdany . Teraz wystarczyło zwiać z tego wariatkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz