piątek, 14 marca 2014

Nowa wilczyca- WWZ

 
Lunae- Córka Księżyca
Imię: Nazwano mnie Luna. Co znaczy po prostu ,,Księżyc''.
Wiek: Mam trzy lata.
Płeć: Jestem samicą to oczywiste.
Wataha Wiecznej Zimy
Moc&Umiejętności: Władam mocą ciemności. W skrócie mogę tworzyć różne rzeczy z ciemności np: mosty, bariery itp. Jako dziecko księżyca władam jego mocą. Mogę rozmawiać telepatycznie i mam też umiejętność telekinezy. Potrafię uleczać drobne rany. Mogę chodzić po wodzie i widzę w ciemności.
Hierarchia: Czujka nocna, medyk
Charakter: Towarzyska, miła, wesoła, nieśmiała, cicha, czasami rozgadana, optymistka, odważna, romantyczna, wrażliwa, delikatna, silna, potrafi ukrywać urazę lub miłość przez długi czas, pomocna, pomysłowa, mądra, uczciwa, szczera, spokojna, bystra, skromna, zawsze uśmiechnięta, konsekwentna, spostrzegawcza, lojalna, cierpliwa, tajemnicza, 
 Rodzina: Jako córka księżyca nie mam rodziny.
Partner: Poszukuje drugiej połowy. Podoba jej się Eve.

Miesiąc urodzenia: Urodziłam się w maju w czasie pełni.
Lubi: Księżyc; wyć do księżyca; biegać; śpiewać(twierdzi że fałszuje, ale została obdarzona pięknym głosem); latać; słuchać; pełnię
Nie lubi: Nowiu; zła; kłamstwa; smutku; fałszywych oskarżeń.
Ciekawostki:
- Jestem nazywana Córką Księżyca. Zostałam przez to ciało niebieskie stworzona.
- W pełnię moja moc wzrasta, a w czasie nowiu nie mam jej i jestem słaba, po prostu bezbronna.
- W czasie pełni znaki na moim ciele świecą się. Oczy są całe białe i nie widać w nich tęczówek.
- Kiedy chcę mogę wyczarować sobie żółte skrzydła. Zazwyczaj mam je bowiem schowane.
-Naszyjnik z gwiazdką jest znakiem, że jestem częścią księżyca.
Właściciel:(howrse) Amikuś
Inne zdjęcia:


czwartek, 13 marca 2014

Nowy wilk WWZ

 
Imię: Sira
Płeć: wadera
Wataha: wiecznej zimy
Pozycja: Gł. zwiadowca
Wiek: 3lata (nieśmiertelna)
Umiejętności: latanie, sokoli wzrok, zdolna wojowniczka, oddychnie pod wodą i umiejętne maskowanie się
Rodzina: brak
Charakter: miła, bujająca w obłokach, rozmarzona, przyjacielska i pomocna
Partner: brak
Miesiąc urodzenia: luty
Właściciel(howrse lub nightwood): zofija999

środa, 12 marca 2014

Nowy wilk WWM - Silentari !

 
Imię : Silentari
Wiek : 3 lata(nieśmiertelna)
Płeć : wadera
Stanowisko : przywódca łowców
Charakter : odważna, bezlitosna, inteligętna, rozważna, ambitna, mściwa, szlachetna, uczciwa, pewna siebie, pomysłowa, cierpliwa, przebiegła, stanowcza, wywołująca strach, lojalna i umiejąca dowodzić
Żywioły : noc cienia i śmierci
Moce : czytanie w myślach, rozumienie wszystkich języków, latanie, cofanie śmierci, widzenie w ciemności i niezwykle mocno wyczulony szósty zmysł
Rodzina : brak
Partner : brak
Przyjaciel : czarny kruk
Potomstwo :  brak
Opowiadanie: powstałam w środku nocy żyłam samotnie ćwicząc się w polowaniach i całe dnie doskonaliłam sztukę walki, uczyłam się latać, doskonaliłam także czytanie w myślach lecz pewne zdarzenie przewało me samotne życie. Poczułam że ktoś potrzebuje mojej pomocy pobiegłam w to miejsce i zobacpobiedłam w to miejsce i zobaczyłam martwego czarnego kruka i pomyślała ,,dlaczego mnie tu zmysły przysłały nic na to nieporadzę i pierwszy raz w życiu poczułam żal do mego własnego żywiołu śmierci'' krzyknęłam ,,Cofnij swe działanie!!!''. Nie sądziłam że posłucha jednak tak się stało... (ciąg dalszy nastąpi)
Partner: brak
Przyjaciel: czarny kruk
Miesiąc urodzenia: 22 grudzień
Właściciel(nightwood): sikanda999

Nowy wilk WWM - Sikanda !

 Orzeł, Wilk
Imię: Sikanda
Płeć: wadera
Wataha: Wiecznego mroku
Pozycja( o ile nie jest zajęta,dotyczy się pary alfa i bety): Gł medyk
Wiek: 4 lata (nieśmiertelna)
Umiejętności: Czyta w myślach, rozumie języki zwierząt, umie stać się niewidzialna i jest najbardziej inteligętna w klanie
Rodzina: powstała z żywiołów nocy, burzy i lodu
Charakter: miła, rozsądna, rozważna, nieugięta, odważna, przyjacielska, opanowana, ambitna, asertywna, śmiała, żądna przygód, cierpliwa, zdecydowana, dzika, lojalna, niezależna, uczciwa, otwarta, twórcza, orginalna, nieprzewidywalna, stanowcza i optymistyczna
Opowiadanie: Nie wiem jak się urodziłam wiem, że z żywiołów (noc, lud, burza i ciemność) kiedy powstałam była ciemna, mroźna i bzowa noc urodziłam się na lodzie gdy dotykał mnie piorun. Potem byłam sama polowałam dbałam o siebie często się kaleczyłam więc próbowałam się leczyć odkrywałam cudowne właściwości ziół. Ćwiczyłam się w tym aż doszłam do perfekcji ta droga nie była łatwa gdyż wszystko wyprubowywałam na sobie nieraz źle zmieszałam miksturę i kończyłam z bólem głowy i innymi dolegwościami. Rozwijać skrzydła zawsze umiałam lecz nauka latania nie była łatwa lecz jakie zdobywanie umiejętności jest łatwe wszystko pod górę i do tego sama bez wsparcia. Sztuką jest przeżyć w samotności ale ma samotność tylko mnie umacniała. Odkąd się urodziłam miałam tylko siebie nikogo więcej uczyłam się wszystkiego czego mogłam szególnie polowania przecież od tego zależało moje życie. Widziałam inne wilki walczące między sobą o terytorium ja unikałam tego stając się niewidzialną przypatrując się walką uczyłam się technik jednak niebyły mi potrzebne mogłam stać się niewidzialną i zabić oczywiście teraz nie dałabym rady musiałam podrosnąć wtedy miałam dopiero 6 miesięcy dziwi mnie to że nie byłam beztroska i swobodna jak inne szczenięta w moim wieku no cóż przecież nie miałam matki ani ojca nie powstałam normalnie nie mam pojęcia czy gdybym miała to byłabym inna na pewno tego nie chcę podobała mi się moja rzeczywistość a poza tym jestem jaka jestem i to jest cudowne. Wiodłam taki żywot lecz moja droga nie splotła się z drogą pewnego orła o imieniu Grzmot on urodził się podobnie jak ja powstał przy pierwszym grzmocie pierwszej zimowej burzy lesz nie miął jakiś nadzwyczajnych zdolności tak jak ja więc głodował nie umiejąc się nauczyć polować oto historia jak się poznaliśmy. Była w w tedy mroźna zima uczyłam się skradać bezszelestnie w śniegu gdy prze de mną spadł mały orzeł z całkiem rozszarpanym skrzydłem wzięłam jeden z miniaturowych przywiązanych futra do mnie eliksirów były wielkości mojego pazura za to bardzo mocne (robiłam je w jesieni by nie zabrakło w zimie wiadomo w lecie zrobi się coś na bieżąco z ziół których jest w tedy mnóstwo lecz zimą trudno zebrać wszystkie składniki) polałam mu skrzydło by już mikstura działała i poleciałam sprawdzić kto mu to zrobił ku swojemu przerażeniu zobaczyłam wilka nie wyglądał na przyjacielskiego sprawianie bólu sprawiało mu przyjemność gdybym nie mała 8 miesięcy zrobiłabym z nim porządek wróciłam więc do orła spostrzegłam że te rany się nie goją musiały być utrwalone magią psułam wewnętrzny ból gdyż nie mogłam mu pomóc łza przepełniona żalem, buntem i litością nad małym orłem zupełnie niewinnym. Łza kapnęła mu na serce. Musiałam odejść bo nie mogłam patrzeć na zbliżającą się kuniemu śmierć. Kiedy byłam już mile od niego usłyszałam słaby krzyk małego orła pobiegłam w miejsce gdzie leżał już całkiem zdrowy orzełek. Nie mogłam pojąć jak to się stało. Pomagałam mu wrócić do zdrowia i zaprzyjaźniłam się z nim było to możliwe bo czytając mu w myślach poznałam jego język i jego imię Grzmot a także jego historię nie byłam już sama. Jak wyzdrowiał nauczyła go polować po wilczemu sporo rzeczy umiał lesz skradanie się wogóle nie wychodziło wpadłam na pomysł że może nauczyć się latać bezszelestnie mógł odlecieć po 3 miesiącach nauki był nie zależny lecz po takim czasie ani ja ani on tego nie chcieliśmy nawet umieliśmy nawiązywać połączenia myślowe i dzięki temu rozmawiać także bezszelestnie. Żyliśmy razem ucząc się i pomagając sobie już umiałam przeżyć nie używając moich zdolności umiałam przeżyć jak prawdziwy wilk. Nieraz bywało że w trakcie mego polowania zauważył swym orlim wzrokiem innego wrogiego wilka dzięki temu punk zaskoczenia przeciwnika był no nie było go wogóle mogłam się przygotować do walki nie miałam zamiaru używać żadnych zdolności dopóki on nie użyje swoich walczyłam zawsze uczciwie i po wygranej rzadko zabijałam przeciwnika który musiał opuścić nasze (moje i orła) terytorium. Nasze własne terytorium mieliśmy do niego prawo bo wywalczyliśmy je i muszę się pochwalić że było niżego sobie płynęła przez nie górska rzeka z wodospadem był tam piękny las, rozkwiecona łąka i obszerna grota. Zwierzyny łownej też było w brud teraz zastanawiam się czemu mówie w czasie przeszłym przecież te tereny zostały dołączone do naszej watahy... (ciąg dalszy nastąpi)
Partner: brak
Miesiąc urodzenia: 30 listopad
Właściciel(nightwood): sikanda999

WWM od Kayami

,,Zakochana'' parka wybiegła z jaskini. No i dobrze. Mam trochę czasu dla siebie... Chociaż.. Jednak szkoda. Tyle dni byłam sama. Spojrzałam na własne łapy, aby po chwili wbić wzrok w ścianę jaskini, a następnie na jej wejście. Westchnęłam. Leżałam tak sama nie wiem ile czasu nudząc się niemiłosiernie. Gdy do jaskini przed wieczorem weszła inne wilki. Widać chcieli ze mną porozmawiać, ale ja odwróciłam się i ich zignorowałam. Kurcze! Kaya jak będziesz taka ignorantka to zawsze będziesz sama, skarciłam sama siebie. Jako, że to była już noc zasnęłam.
Następnego dnia jak się obudziłam wilków już nie było. Znów sama. Leżałam, aż w końcu brzuch dał o sobie znać. Dobra pora się stąd zrywać. Wstałam, pojękując cicho. Kuśtykając wyraźnie na jedną łapę skierowałam się do wyjścia. W około trwała cisza. Postanowiłam jej nie naruszać. Spojrzałam na bandaż na skrzydle. No.. O locie nie ma mowy. Czyli trzeba iść trzy na godzinę. Westchnęłam i ruszyłam przez polanę, na której była jaskinia w stronę krzaków. Chciałam stąd zniknąć jak najszybciej. Już kilkunastu bolesnych kroków brakowało mi do zniknięcia w krzakach, gdy usłyszałam głos.
-Dokąd idziesz?- spytał ktoś, a ja stanęłam w miejscu.
-Eeeeemmm..- Czyli nici z ucieczki...

WWM od Ver

Zarumieniłam się lekko. Zadarłam nosa i z pompą mruknełam:
-czego się gapicie? - Szarej zaczął tłumić śmiech, ale ja tylko na niego warknęłam i już zamilkł.
-czego?! Chwili samotności nie można zaznać?!
-samotności? - Hlin spojrzała na Niarka - a o to co? Powietrze? - jeszcze bardziej się zaczerwieniłam i warknęłam głośniej
- NOS - W - SWÓJ - SOS
-wiesz że nie obchodzi nas zbytnio co z nim robiłaś.... - Hlin potrząsneła głową - ale... Udało nam się coś zwietrzyć
- naprawdę??!!!- tym razem wydarł się Niark - gdzie?!
-e... - Hlin spojrzała niepewnie na Szareja - bo to był bardzo słaby trop i.....
-no?
-w Lesie Wycia - powiedziała - ale nie jesteśmy do końca zdecydowani... Trop był bardzo słaby, a do najlepszych tropicieli to nie należymy.... - Niark zerwał się
-trzeba go gonić! Puki mamy szanse nadążyć
- bo akurat ją mamy - mruknęłam przewracając oczyma, czego on nie zauważył. Szarej, pobiegniesz od strony zachodniej, razem z Hlin. Verrena i ja...
-a ja? I tamta ranna - zapytała Violet siedząca z boku, przerywając mu. Niark był widać zaskoczony jej obecnością. Cóż, ja też jej nie zauważyłam z początku.
-ty...? Ty zostaniesz z tą ranną!

niedziela, 9 marca 2014

WWM od Niarka

Szykowałem już się na spore manto ze strony Ver gdy ona po prostu ,w połowie zdania uciekła do lasu. Szybko pobiegłem za nią .Nagle wilczyca wbiegła w ciernie.
-Ver ,uważaj krzyknąłem 
-Chodźcie szybko krzyknęła
Z niechęcią wszedłem w ciernie. Nagle obok Ver zobaczyłem poranioną wilczyce. Podszedłem do niej i szturchnąłem ją pyskiem .
-Jak myślicie czy ona ... zapytała Hlin
-Żyje ,ale jeżeli zaraz czegoś nie zrobimy , to może być tylko kwestią czasu powiedziała Violet
-Ver pomóż mi ją podnieść .
-Czemu ja ? zapytała z arogancją
-Może dla tego że ty się nią będziesz opiekowała
-Że co ? krzyknęła
-A sam nie możesz ruszyć tyłka ?
-Mam inne sprawy na głowie warkąłem
-Np. włóczenie się po lesie krzyknęła Ver
-Możecie przerwać tę małżeńską kłótnie krzyknęła Hlin przekrzykując mnie i Ver
-Od razu lepiej jak się uciszyliście dodała po chwili
-Niark podejdź tutaj kazała Hlin
-Ale po co ? zapytałem a ona odpowiedziała mi spojrzeniem typu ,,Przestań gadać i wykonaj to polecenie bo inaczej polecą piórka"
Posłusznie podszedłem do wilczycy ,nagle poczułem na plecach dosyć duży ciężar. Nogi lekko się pode mną ugięły ale nadal stałem.
-A teraz chodźcie szybko do jaskini krzyknęła Hlin za moimi plecami

Po niedługim czasie znaleźliśmy się w jaskini .Położyłem nową wilczyce na moim posłaniu .
-Ver czy mogłabyś się nią zając zapytałem?
-Ładnie poproś powiedziała
-Czy moja droga Ver mogłabyś się zaopiekować tą wilczycą wycedziłem przez zęby
-Widzisz jak się postarasz to umiesz powiedziała podchodząc do wilczycy, 
Wolałem zostawić opiekę nad wilczycą  Ver ,więc szybko podbiegłem do Szareja który nie wyglądał na zachwyconego
-Hej co jest ? zapytałem 
-Cień wrócił odpowiedział
-To w tedy go nie załatwiliście ?zapytałem
-Chyba chciałeś jeszcze trochę pożyć ? nieprawdaż zapytał
-Gdzie on jest ?
-Ostatnim razem widziałem go na polanie .
-Weź Hlin i Viol i poszukajcie go a ja ... zatrzymałem
-No?
-Poszukam go w lesie Zguby.
-Niark ...niedokończył
-Poradzę sobie idźcie już a i wytłumacz Viol,a ja pójdę powiedzieć Ver
-Powodzenia powiedział po czym razem z Viol i Hlin zniknęli w zaroślach
Szybko podszedłem do Ver
-Co z nią zapytałem
-Ma wiele ran no i ta złamana noga ale powinna z tego wyjść
-Ver idę szukać Cienia ,reszta już poszła.
-A jeżeli znów coś Ci zrobi zapytała z troską w głosie ???
-Czy ty się o mnie martwisz ??zapytałem z niedowierzaniem
-Idź a przy okazji przynieś jej trochę wilczych jagód ,szybko zmieniła temat.
-Po co ?
-Znieczulenie geniuszu, gdyby nie to to byś ostatnio tarzał się z bólu powiedziała

Szybko pobiegłem w stronę Lasu Zguby. Szukałem śladu wielkiej pumy, niestety na marne. Po półgodzinie krążenia w kółko po lesie usiadłem nad rzeczką która przepływała przez las.
-Jagody ,jak ja mogłem o tym zapomnieć powiedziałem do siebie.
Porozglądałem się po okolicy ,nagle moje oczy dostrzegły dosyć spory krzak jagód .Zerwałem dosyć dużą ich kiść i pobiegłem w stronę jaskini. Wychodząc z lasu zatęskniłem za ciszą do moich uszu doszła dosyć spora kłótnia, nagle przypomniałem sobie że zostawiłem Ver z tą wilczycą co mogło źle się skończyć.Ile sił w łapach biegłem w stronę jaskini .Kłótnia z każdym krokiem była coraz głośniejsza. Kiedy wszedłem do jaskini Ver tak przejęta tą niezwykle ksztaucącą kłótnią nawet nie zobaczyła mojego wejścia.Położyłem jagody na ziemi
-Możecie krzyczeć trochę ciszej wrzasnąłem
Uciszone wilczyce skierowały głowy w moją strone
-Cień jest w okolicy 
-Pomogę Ci go szukać powiedziała Ver kierując się w moją stronę gdy nagle mogłem przysiąc że ta wilczyca podstawiła jej ogon przez co prawie się wywróciła ale w porę ją złapałem.Wpatrywaliśmy się w siebie dosyć długo gdy nagle usłyszałem za sobą chrząkinięcie
-Nie chce wam przerywać tej niezwykle romantycznej chwili ale możecie się migdalić gdzie indziej ??
Z zakłopotaniem odsunąłem się od Ver,
-A co z nią zapytałem 
-Poradzi sobie, a najwyżej Cień wyśle ją do tego wariatkowa jak ty to nazwałeś ,chociaż mi osobiście to nie przeszkadza powiedziała wychodząc z jaskini
Pobiegłem za nią 
-Gdzie najpierw zapytałem
-Może ... przy Jeziorze Snu
-Gonisz powiedziałem wrzucając ją w liście.
-Zaraz ja Ci krzyknęła próbując mnie dogonić.
-Nie zdołasz wysapałem
-Na pewno zapytała klepiąc mnie w kark
-Jak ty ? zapytałem zmieniając kierunek i goniąc Ver 
Biegaliśmy tak przez cały las gdy wbiegliśmy na dosyć sporą górkę ,Ver nagle się na niej zatrzymała.Niestety  nie wyrobiłem i dosłownie wleciałem na nią i sturlaliśmy się razem z tej dosyć wysokiej górki do jeziora.Z wielkim krzykiem wlecieliśmy do wody. Szybko wypłynąłem na powierzchnie po czym zobaczyłem wypływającą obok mnie Ver .
-I jak podoba się spacer zapytałem wychodząc na brzeg
-Przyznam że od dawna tak dobrze się nie bawiłam ale..
-Ale co ?
-Ale szczerze nie chce mi się wracać 
Uśmiechnąłem się po czym powiedziałem
-Nie tylko tobie
Popatrzyła się na mnie 
-Czyli że zgadzasz się zostać tutaj ?
-I tak wiem że zrobisz po swojemu uśmiechnąłem się łobuzersko
Położyłem się na piasku ,nagle poczułem Ver kładącą się obok mnie .Obróciłem się i przytuliłem do wilczycy
-Dobranoc Ver powiedziałem 
Wilczyca szybko zasnęła, podczas gdy ja miałem z tym problemy ,myślałem o tym co dzisiaj się zdarzyło .
Ver pomyślałem ,może rzeczywiście czas na jakiś związek ,chociaż nie wiem. Próbowałem poukładać wszystkie dzisiejsze zdarzenia w głowie ale na próżno.
Wtuliłem się w futro Ver i zasnąłem.

Nad ranem obudziły mnie głosy
-Mam ich krzyknął Szarej
-Tutaj jest nasza zakochana para powiedziała Hlin
Próbowałem otworzyć oczy ale oślepiające światło mi to uniemożliwiało. 
-Sza-rej wysapałem
-Nasz kochany królewicz wstał powiedziała Hlin
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłem. 
-Co wy tu robicie zapytałem dosyć już trzeżwym głosem podnosząc się.
-Przestań się ruszać jesteś wygodną poduszką mruknęła Ver
Wszyscy skierowali na nią wzrok
-Ver wstawaj szturchnąłem ją
-Jeszcze chwila ,wczoraj jakoś Ci się tak nie śpieszyło do jaskini mruknęła już niestety głośniej po czym wszyscy skierowali wzrok znowu na mnie
Miałem ochotę pogrzebać się w piasku
-Znaleźli nas szepnąłem do niej 
-Że co ? poderwała się na nogi

WWM od Verreny

-nic nie mów, chyba że aż tak ciągniesz z wizytą do zaświatów. Oczywiście w jedną stronę. -skarciłam ją. Wilczyca patrzyła na mnie zestrachna. Ponownie spróbowała wstać, jednak ja uderzyłam ją w kark, przez co łapy się pod nią ugięły i znowu leżała na ziemi.
- mówiłam nie ruszaj się!
-mówiłaś żebym nie mówiła
-No i widzisz?! Łamiesz zakazy! Kto ci pozwolił się odezwać?! - taka kłótnia trwała dość długo, i przerodziła się w okropny wrzask, ale została szybko zakończona, bo Niark przebywający widocznie w okolicy, zwabiony naszym hałasem wszedł do jaskini i syknął karcąco na nas.
-kszyt! Cicho! Cień jest jeszcze gdzieś w okolicy!
- pomogę ci go szukać - powiedziałam i podeszłam do niego. Nagle potknęłam się i niewiadomo jak znalazłam się w jego ramionach. Serce zabiło mi szybciej. Nie wiadomo skąd u mnie to uczucie... U mnie! Bezlitosnej! Czy to możliwe by tym ciepłym, lepkim i irytująco przyjemnym uczuciem była.... Miłość? Ah... Jakbym chciała żeby mi się oświadczył!
Niark? Mógłbyś?

WWM od Kayami

Maszerowałam przez las mijając wszelakie drzewa i krzaki, towarzyszy mojej podróży. Rozglądałam się w około uważnie rejestrując okolicę. Odkąd zostałam wygnana z watahy nie spotkałam nikogo sobie podobnego. Ale czułam znajomy zapach w okolicy. Jakby ktoś mi znany mnie śledził. Czułam też obecność innych wilków, mi już nie znanych. Może mnie przyjmą do swojego grona, spytałam w myślach sama siebie. Usłyszałam nagle trzask gałęzi. Zatrzymałam się i rozejrzałam uważnie. Kolejny szelest. Odsłoniłam kły i naprężyłam się do skoku. Z krzaków wyszła postać. Jednak nie jedna.. Dwie. Stąd znany mi zapach.
-Nie odważysz się zaatakować!- warknął mój własny ojciec, a zastępca alphy Watahy Zielonego Drzewa zaśmiał się złowieszczo.
Lekko się spięłam. Odsunęłam się, ale oni zaczęli się zbliżać.
-Nie zaatakujesz własnego ojca.- wyszeptał.
Wiedziałam, że do tego się nie posunę. Nie mam tyle sił, by zranić własnego tatę. Nawet jeśli mnie nie kocha. Cofałam się puki nie zatrzymało mnie drzewo. Spojrzałam na basiorów,a moje futro poszarzało. Oni zaśmiali się głośno. 
-Nie śmiej wracać na nasze tereny.- powiedzieli.
-Przecież nawet na nich nie jestem.- powiedziałam. 
-To tak dla upewnienia, by się nie okazało, że po jakimś czasie wyrzutek do nas wróci.- powiedział mój tata naciskając na słowo ,,wyrzutek'', a do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy. 
Nagle obaj skoczyli na mnie. Uchyliłam się przed zastępcą, ale nie przed własnym ojcem. Poturlaliśmy się prosto w ciernie. Czułam jak kaleczą moje ciało. Zepchnęłam go z siebie i wypadłam z cierni. Mój błąd, mogłam wzbić się w powietrze i uciec. A wyszłam z cierni prosto w łapy zastępcy. Udało mi się jednak w miarę szybko odbiec od niego. Przypłaciłam jednak kolejnymi ranami, w tym trzema głębokimi bruzdami na boku. Chwiejnie uchyliłam się przed basiorami. Skoczyłam, by wzbić się w powietrze, ale coś złapało mnie mocno za łapę. Czułam uścisk szczęki mojego ojca. Usłyszałam trzask łamanej kości i ból, który nadszedł zaraz potem. Ojciec ściągnął mnie na ziemię. Gdy spadałam puścił mnie w połowie. Uderzyłam o ziemię i przeturlałam się w stronę cierni. Rany i złamana łapa odpowiedziały piekącym, pulsującym bólem. Cicho jęknęłam. Tamci tylko się zaśmiali. Spróbowałam się podnieść, ale natychmiast przycisnęli mnie do ziemi. Czułam jak moja krew powoli wypływa z moich ran. Czułam się coraz słabiej. Ogarniała mnie ciemność. Słyszałam ich śmiechy, które raniły moje serce. W końcu ciemność mnie pochłonęła i nadeszła ulga...

Obudziłam się zupełnie nagle. Rozejrzałam się lekko nieprzytomna. Jestem w jaskini, ale kto mnie tu przyniósł... Co jeśli to ktoś zły. Spróbowałam się podnieść i zauważyłam na swoim ciele bandaże. Nawet na jednym skrzydle zauważyłam kilka mniejszych. Zachwiałam się i upadłam z jękiem. Zerknęłam na tylną łapę. Była usztywniona. No pięknie jeśli to zły to nie mam szans na ucieczkę. Nagle zauważyłam cień zbliżający się do wejścia do jaskini. Spróbowałam jeszcze  raz wstać.
-Musisz odpoczywać.- powiedział czyjś głos, który okazał się należeć do jakiejś wadery. 
Wilczyca była biała i gdzieniegdzie czarna. Czułam lekki strach i zauważyłam, że moje futro jest lekko szare. 
-Kim jesteś?- spytałam z lękiem, bo nie znałam zamiarów obcej...
[Verreno dokończysz?]

WWM od Verreny

Kipiałam ze złości, jednak nie wydarłam się, tylko syknęłam sarkastyczne :
-Oh, królewicz Niarkuś, zdecydował się wreszcie zawitał w nasze skromne progi!! Witać, witać! Mam dla królewicza prezent!!- mówiąc to uderzyłam go mocno w kark - Królewiczowi nie wypada mówić komuś takiemu jak ja gdzie się wybiera?! Ah no taak.. Zapomniałam, królewiczowi nie przystoi..- Nagle zauważyłam stojącą obok niego niebieską wilczycę. Zbyt obok.- Won!! - ryknęłam na nią - U jego boku jest miejsce tylko dla mnie!! Kim ona do cholery.... - urwałam bo nagle z zachodu zawiał silniejszy wiatr, niosąc ze sobą mieszaninę rozmaitych zapachów, a wśród nich, zapach krwi i... Obcego wilka. Powoli podeszłam do krzaków obok. Nie zważając na ból wywołany cierniami wpijającymi się w łapy, odgarnęłam je, i zobaczyłam białą wilczyce wilczyce ze skrzydłami. Martwą. Zawołałam resztę. Przyglądałam się chwile, i już odwróciłam się żeby odejść kiedy obca, niebieska wilczyca oznajmiła
-Ona żyje.

sobota, 8 marca 2014

WWM- Nowa wilczyca!

W pigułce:
~Kayami~ 3 lata~ Kobieta~ Wolna~  Kwiecień~
~*~

Dla ciekawszych:
~*~
Imię:
 Nazwano mnie Sairi, ale ja chcąc zapomnieć o przeszłości zmieniłam je. Mów mi Kayami lub w skrócie Kaya. I nie waż się wypowiadać drugiego.
~*~
Wiek:
 Ziemia okrążyła już Słońce trzy razy odkąd jestem na świecie.
~*~
Płeć:
 Jestem samicą i nie śmiej w to wątpić.
~*~
Wataha Wiecznego Mroku
~*~
Pozycja:
 Zważając na moje umiejętności zgłaszam się na Głównego Zwiadowcę. A na pasje także na czujkę nocną.
~*~
Umiejętności&Moc:
 Władam żywiołem powietrza. Tornada, silne wiatry to może być czasem moja sprawka. Posiadam też pewne umiejętności przydatne w biegach czy lataniu. Mianowicie jeśli chcę mogę lecieć z prędkością światła. Na ziemi przydatna jest dla mnie umiejętność teleportacji. Ale nie na duże odległości. Limit to dla mnie 400-600 metrów od miejsca, w którym stoję. Potrafię też rozmawiać telepatycznie z każdym kto jest około 2 kilometrów ode mnie.
~*~
Rodzina:
 Teraz jest dla mnie nią ta wataha. O dawnej nie chce wspominać. I ty nawet nie próbuj pytać.
~*~
Charakter:
 Jestem wilczycą lekko unikalną. Mimo przeszłości jestem na co dzień wesoła i spokojna. Jestem bardzo nieśmiała i strachliwa. W pewnych chwilach potrafię jednak pokazać odwagę. Trudno jest się ze mną zaprzyjaźnić i zdobyć zaufanie. Jestem miła i uczciwa wobec tych, którzy nawiązali ze mną kontakt. Wszystkich zazwyczaj mam za kolegów, koleżanki, mało kto zdobywa u mnie status przyjaciela. Jeśli zdobędzie ten zaszczyt niech uzna to za cud i stara się tego nie stracić. Jestem bystra i ciekawska. Jestem także delikatna i wrażliwa. Czasami nerwowa. Bardzo łatwo jest mnie obrazić i stracić przez to zaufanie. Zazwyczaj wtedy płaczę i ukrywam się gdzieś na ten czas lub to ukrywam. Jeśli jestem spokojna lubię czasem rozmawiać. Bywa, że się rozgadam i nie można mi przerwać, ale to bardzo rzadko. Często też nie przemyślam tego co mówię przez co zdarza się, że ranię innych. Zazwyczaj trzymam się z boku. Staram się utrzymać w równowadze spokoju. Często jestem stanowcza i uparta. Bywam zabawna. Nie jestem zarozumiała, ale skromna. Jestem niezależna i nie lubię, gdy ktoś mną rządzi. Łatwo jest mną pomiatać, bo nie mam zbyt wiele siły. Staram się czasami zgrywać twardą i niedostępną, by nie pokazywać jaka jestem słaba i delikatna. Ale trudno jest udawać kogoś innego prawda. Gdy jest mi ciężko i mam problemy,a  uczucia me negatywne, zachowuje je dla siebie, bo nie chcę w to mieszać innych. Trudno jest ze mnie wyciągnąć co mnie trapi, bo po prostu to ukrywam i mogę w sobie kryć puki nie uzbiera się ich za dużo, kiedy nie dam rady i wybuchnę, a one ulecą ze mnie pokazując innym jak się czuję.
~*~
Popatrz na to szczenię..
Co widzisz w jego oczach?
Oprócz bólu i rozpaczy.
Historia:
 Chcesz wysłuchać mojej smutnej historii. A proszę, ale nie opowiem ci jej dokładnie, bo jest dla mnie zbyt bolesna. Narodziłam się w Watasze Zielonego Drzewa. Wszystkie tamtejsze wilki miały jedną moc mianowicie ziemi. Wprowadziłam nie lada problemy, bo jako jedyna miałam skrzydła co było niezgodne z prawem. Inne wilczęta mnie przez to nie lubiły, a rodzice niechętnie się mną opiekowali. Traktowana byłam jak obcy. Nikt ze mną nie rozmawiał, nie bawił się. Gdy w dzień ujawnienia każdy młodzik ukazywał swe zdolności, wprowadziłam jeszcze większe przerażenie. Bo posiadałam moc powietrza. Zostałam natychmiastowo odrzucona. Wszyscy mnie unikali jeszcze bardziej niż przedtem. Mimo wszystko pozwalali mi zostać. Puki nie dorosłam... Po kilku dniach od trzecich urodzin zostałam wygnana, uznana za wyrzutka. Od tamtego czasu błądzę po świecie szukając domu z imieniem, które nie przypomina mi o przeszłości...
~*~
Partner:
 Szukam tego z kim spędzę resztę życia.
~*~
Latanie jest piękne..
Czuję się wtedy wolna i bez barier.
Miesiąc urodzenia: 
Kwiecień.. Miesiąc najbardziej przeze mnie lubiany wiosenny i ciepły.
~*~
Lubi:
 Kocham latać i ścigać się z wiatrem. Śmiać się i śpiewać piosenki zgodne z moim humorem. Kocham spokój i ciszę. Noc i księżyc, loty wieczorne i nocne są ciekawsze od tych w świetle dnia, bo w ciemności wszystko wygląda inaczej.
~*~
Nie lubi: 
Nie cierpię smutku i wspomnień z przeszłości. Wilków co innych nie akceptują.
~*~
Ciekawostki:
-Moje futro ma pewną ciekawą opcje. Mianowicie jego kolor zmienia się wraz z moim nastrojem. Gdy jestem szczęśliwa, wesoła czy czuje się jak zazwyczaj jest białe. Gdy targają mną uczucia negatywne np. gniew, smutek; jest szare lub czarne. Tylko skrzydła są wciąż tego samego koloru.
-Oczy to samo mają co futro. Same zmieniają kolor, Ale nie zależnie oddają od uczuć. Mogę mieć naturalne zielone i po chwili mrugam i mam pomarańczowe. Tak se robią same z siebie, ale ja to lubię. Fajnie jest tak zmienić coś w sobie.
~*~
Właściciel:
(howrse) Amikuś
~*~
Spokój to dla mnie raj,
oddalający mnie od wspomnień.
~*~
Witam serdecznie :)
[ Kp będzie stale aktualizowane i może ulegać większym zmianom. Autor zastrzega sobie do niego prawa.]