sobota, 22 lutego 2014

WWM od Niarka

Nie miałem ochoty wysłuchiwania kazań Ver, więc czym prędzej pobiegłem do jaskini .Nagle gdy przemykałem obok Lasu Wycia .Usłyszałem ... Hlin ?? Niemożliwe pomyślałem ,chociaż po spotkaniu z gadającą w dziwnym języku Pumą być może . Próbowałem nasłuchiwać Hlin gdy z wielkim tupetem wpadła na mnie niebieska wilczyca. Widocznie musiała bardzo się spieszyć skoro dosłownie wleciała na mnie. Wilczyca postąpiła parę kroków do tyłu i zdezorientowana klapnęła na ziemi i mocno nieprzytomnym głosem wydukała 
-Prze..przepraszam
-Gdzie się tak śpieszysz zapytałem
Nagle za drzew wyskoczyła wściekła Hlin
-Nie uciekniesz mi warkęła
Niebieska wilczyca szybko schowała się za mną.
-Czy ten świat kompletnie powariował zapytałem z ironią w głosie
-Ona ukradła mi czapkę wydarłą się moja siostra
-Spokojnie Hlin po pierwsze uspokój się a po drugie co się stało tylko bez zbędnych krzyków ok ?
-A więc spokojnie se polowałam na królika dopóki ta nie zwinęła mi czapki.
-Czy to prawda zapytałem się przestraszonej wilczycy
-Tak wyszeptała ale ja nie chciałem jej ukraść tylko...
-Tylko co wybuchła Hlin
Warknąłem na nią
-Pozwól jej dokończyć
-Chciałam się pobawić-
-Moim kosztem ??
-Nie to znaczy...  ja lubię tak się  bawić
-Mam dla ciebie propozycje 
-Jaką dopytywała się wilczyca ?
-Oddaj jej czapkę i więcej tak się nie baw dobrze ?
-Do...dobrze powiedziała wilczyca oddają czapkę Hlin
Hlin tylko ją wzięła i nic się nie odzywając dała mi sygnał powrotu do jaskini .
-No jasne Ver ... o nie .Ona mnie zabije ,jak zobaczy że mnie nie ma.
-Pośpiesz się ,to może Ci się upiecze.warknęła Hlin kierując się w stronę jaskini
-Tylko nie każ znowu ratować Ci tyłka jak zacznie  prawić tobie kazania  dodała po chwili
-Jestem jednak już dorosły i sobie raczej z nią dam rade
-Mój  kochany braciszek powiedziała Hlin ,rozwalając mi fryzurę na głowie łapą.
-Idziesz z nami zapytałem niebieskiej wilczycy która nadal wyglądała na nieźle skołowaną.
-A mogę zapytała z zachwytem?
Popatrzyłem na Hlin która tylko przewróciła łbem ze słowami
-Masz za miękkie serce 
-Jakby co pierwszy raz mnie widzisz w jaskini okej ?
-Jakby to miałoby ci pomóc powiedziała Hlin 
-Dobrze szepnęła nieśmiało wilczyca.
-Tylko szybko bo jakby chce jeszcze trochę pożyć a wściekła Ver może mi w tym przeszkodzić.
-No to przestań gadać i zacznij szybciej przebierać łapami zwróciła uwagę Hlin.
W niedługim czasie dotarliśmy do wzgórza jaskini .Nie czułem w pobliżu Ver więc uważałem , że jestem bezpieczny co było moim błędem .
-Jak się nazywasz zapytałem niebieskiej wilczycy
-Violet powiedziała nieśmiało
-A jak się tutaj znalazłaś ?
-Długa historia .W wieku paru miesięcy człowiek zabił moich rodziców. Postanowiłam uciec ,natknęłam się na wiele watah ale z każdej w końcu odchodziłam aż znalazłam się tutaj ...
-Jak pewnie już załapałaś to ja z Hlin jesteśmy rodzeństwem 
-No to załapałam
-No i ten oto tu jest starszy co nie znaczy że silniejszy
-Chcesz mnie sprawdzić warkąłem
-Może po tym jak uratuje ci skórę przed Ver ,co?
-A wogóle to nazywam się Niark zwróciłem się w stronę Viol

Po chwili byliśmy już w jaskini ,wszedłem pewnie gdy usłyszałem ryk
-Gdzieś ty się znowu podziewał ?!?!
-Wpadłem powiedziałem do siebie
-Mówiłam żebyś szedł szybciej ale ty nigdy mnie nie słuchasz wymądrzała się Hlin
-Kto to jest i czemu drze się głośniej od twojej siostry ? dopytywała się Viol
Po chwili do jaskini wbiegł Szarej
-Chodzcie szyb... ale kiedy popatrzył na wkurzoną Ver jakby cała sprawa zniknęła
A w mojej głowie tliło się jedno pytanie
-Czemu mnie to spotyka ?

WWM od Violet

Usłyszałam szelest gałęzi. Trzask łamanej gałęzi. Wyjrzałam zza krzaków i zobaczyłam szarą wilczycę. Wyraźnie czegoś szukała, bo węszyła zawzięcie. To jednak mało mnie interesowało. Bardziej od niej samej, zaciekawiła mnie czapka wilczycy. brązowa ze złotym ornamentem... Szybko zrobiłam się niewidzialna - tak, niewidzialność, bardziej przydatna zdolność którą otrzymuję dzięki kryształowi.To że wilczyca była zajęta, była dla mnie idealną sposobnością by podkraść się i zsunąć jej czapkę z głowy. Tak też zrobiłam. Tamta nawet nie zwróciła uwagi gdy ja już wycofywałam się w głąb lasu. Jednak potknęłam się i upadłam. Syknęłam z bólu. Zaklęcie nie wytrzymało i z trzaskiem z powrotem stałam się widoczna. Na domiar złego wilczyca chyba się zorientowała że zwinęłam jej czapulę, bo usłyszałam krzyk, a następnie odgłos biegu. Zerwałam się do ucieczki. Mimo mojej szybkości, obca zdołała mnie dogonić. Była metr ode mnie. Przyśpieszyłam. Odbiłam się i w sekundę później znalazłam się już na szczycie wysokiej sosny. Spojrzałam w dół i wystawiłam język do bezradnej wilczycy. Jakież było moje zdumienie kiedy jeb, i wilczyca znalazła się na gałęzi pode mną. Zeskoczyłam z wysokiego drzewa i z impetem walnęłam o ziemię. Aż łapy się pode mną ugięły, jednak pobiegłam dalej. A obca za mną. Nie kradłam tej czapki po to by ją mieć, tylko po to by się z kimś pobawić, a teraz byłam w siódmym niebie, czego nie można było powiedzieć o wilczycy. Widać to że musi mnie gonić, strasznie ją zirytowało. No trudno. Wyhamowałam ostro, a obca zaskoczona, wciąż biegła, bez szans żeby się zatrzymać, wryła pazury w ziemię jednak mało to pomogło, Przeskoczyłam nad nią i biegłam z powrotem. Obejrzałam się żeby sprawdzić jak daleko ode mnie jest obca, nie zwalniając biegu, kiedy nagle z pełnym impetem wpadłam na wysokiego basiora. Przed oczami mignął mi cały gwiazdozbiór, a z wrażenia i szoku po zderzeniu, postąpiłam parę kroków do tyłu, i klapnęłam. Siedziałam tak zamroczona, a z pyska wysunęła mi się tamta czapka. Mocno nieprzytomnym głosem wydukałam:
-prze.. praszam...
<Niark?>

piątek, 21 lutego 2014

nowy wilk WWM - Violet!



















(możesz czytać jedynie zdania i wyrazy czytane grubszą czcionką. Te pisane cienką, są informacjami dodatkowymi)
Imie: moje imię może wydać Ci się dziwne i nie pasujące do mnie, jednak jak już musisz wiedzieć, mam na imię Violet
Wiek: kobiet się nie pyta o wiek... Ale powiem Ci tyle - przeżyłam już trzy wiosny, czyli liczę sobie trzy latka
Płeć: to że posługuję się trybem żeńsko osobowym, powinno dać Ci do zrozumienia że jestem waderą
charakter: na ogół miła. Przeciętna "wilcza nastolatka", która nie obrała sobie celu w życiu. Kocham zwierzęta i naturę - żyję pełną parą. Radosna. Lubi płatać figle. Często kradnę, jednak nikomu to nie przeszkadza, bo robię to dla zabawy i zawsze oddaje skradzione przedmioty. Zachowuję się jak szczeniak, co często pakuje mnie w kłopoty. Naiwna i lekkomyślna. Istny lekkoduch ze mnie :D
Moc: nie widać tego na tej foci, jednak noszę na szyi amulet z jin - jang. Dzięki niemu, kiedy zechce, wszystko czego dotknę zamarza na kamień ogółem dzięki niemu władam mocą wody oraz zimy. Oprócz tego że naszyjnik daje mi  magiczną moc, ma parę innych gadżetów - mega szybkość, i możliwość widzenia niewidzialnego (jakkolwiek głupio by to nie brzmiało), oraz kilka innych rzeczy, jednak na ich temat nic nie wiem. 
Motto: "nie ważne jest to jak upadniesz, ważne jest to, jak po tym wstajesz"
Lubi: Zimę, pływać, biegać, bawić się, płatać figle, kraść
Nie lubi: lata, osób bez poczucia humoru 
Ciekawostki:
~ gdy zdejmiesz mi z szyi wisiorek, nie tylko odbierzesz mi moc magiczną, ale i życie.
~ mam meeeeeeeeeega długie futro, i mimo że często jest uwalane błockiem, zawsze jest puszyste. 
~ przemieniam się podczas pełni... Auuuu! Wilkołak! :D nie, zaraz, ja jestem wilkiem... No to... łakowilk? xD
~ często powtarzam swoje motto, każdy odbiera je w inny sposób, ale to dla tego że ma wiele różnych znaczeń
~ podczas przemiany robię się drażliwa i łatwo się denerwuję. Dodatkowo nie wyglądam uroczo... Więc najlepiej mnie unikać
~ przemiana nie trwa tylko w nocy. Trwa 4 dni i 4 noce pełni.\
~ podczas przemiany, mój naszyjnik zmienia się w łańcuch
















  
 Podczas pełni. Jak już wspominałam - nie jest to piękne.

czwartek, 20 lutego 2014

WWM od Niarka

Jedyne co pamiętam to krzyk .Krzyk Ver, potem ciemność i pustka. Obudziło mnie dopiero zachodzące słońce. Czułem ból niemalże wszędzie. Próbowałem się podnieść ale na marne, byłem jeszcze za słaby.
-Co , gdzie ja ? zapytałem
-Odpocznij Niark powiedziała Ver 
- Ver co ty tu robisz poderwałem się ,czego później pożałowałem ,jęknąłem
-Właśnie o tym mówiłam 
-Ale co się stało ?
-Pamiętasz tamten głos?
-Chyba raczej zapamiętałbym coś co zmusiło mnie do przebywania w tamtym wariatkowie mruknąłem
-A z kąt masz to ? zapytała wskazując na moją obroże
-To... 
Nie chciałem zamartwiać Ver szczegółami mojej wyprawy ,wiedziałem ,że to co tam przeżyłem nie powinno ujrzeć światła dziennego .A ta obroża była tego dowodem . 
-Znalazłem to , tak znalazłem skłamałem
-Okej to ty się z tąd nie ruszaj bo ja idę coś upolować, rozumiesz czy mam powtórzyć ?
-Nie wiem o co Ci chodzi ?
-Może oto że wszystko robisz po swojemu zarzuciła wilczyca
-Przecież to nie prawda odciąłem się
-Hmm... A kto szedł za zającem a potem wracał do jaskini z pyskiem w kolcach , jak mówiłam że to nie zając, albo kto ostatnio zamiast ...
- Dobra przestań 
-Mogę wymieniać dalej
-Wiesz jakoś nie musisz 
-Napewno ? zapytała z nutką rozczarowania w głosie
-Tak napewno
-Przy okazji jak spotkasz Szareja to powiedz mu że śledzę stado jeleni na skraju północnego lasu
- Ok 
-Tylko nie zrób sobie krzywdy
-Nic mi nie będzie ...mamo
Dziwiłem się czemu Ver nie chciała mnie zostawić, może rzeczywiście nie lubiłem się jej słuchać ale w tym stanie raczej nie udałbym się na polowanie.
Zbliżała się północ .Ani Szarej ani Ver nie wracali .Postanowiłem się za nimi rozejrzeć. Czułem się 4x lepiej niż wieczorem. Bez problemu już biegałem . Tylko ta rana na oku nie dawała mi spokoju. Szybko wbieglem do lasu zguby gdzie usłyszałem znajomy głos.
-Nie uciekniesz przed przyszłością
- Nie ,Nie ,Nie echo odbijało się pomiędzy drzewami
-Zostałeś naznaczony głos ponownie się odezwał
-Kim jesteś ? zapytałem
-Twoim strachem rzekł i przede mną pojawiła się wielka puma
-Czym naznaczony
-Tym co uratowało Ci życie
-Ale co uratowało mi życie zapytałem ?
-Obroża ,chroni Cię ale jesteś dla niej tylko kolejną ofiarą
-Jak kolejną ?
-Widzisz po śmierci swojego właściciela obroża wraca na swoje prawowite miejsce, 
-Czyli tamte lochy zapytałem ?
-Można to tak ująć. Ona zwiększa twoje zmysły ,dzięki niej szybciej się regenerujesz ale ...
-Ale co ? próbowałem się dowiedzieć
-Jesteś także głównym celem dla Lokesha .
-Że kogo ?
-On poluje na ciebie , nie cofnie się przed niczym powiedział po czym rozpłynął się w powietrzu...

wtorek, 18 lutego 2014

WWM od Szareja

Opatrzyłem Niarka, jednak obudził się on dopiero po zachodzie słońca. Ziewnął i spytał skołowany:
-gdzie ja...? 
-Już wszystko dobrze... -mruknęła Ver patrząc w bok
-Do... VER?! -krzyknął nagle rozbudzony -skąd ty tu.... - nie słuchałem ich dalej bo nagle zwietrzyłem coś dziwnego. Pobiegłem w tamtym kierunku bez słowa. Gdy zapach się nasilił, zacząłem się skradać.Niepewnie wyjrzałem zza krzeków i dech mi odebrało. Na polanie stał... Cień

niedziela, 16 lutego 2014

WWM od Niarka

Szybko wybiegłem z lochu i skierowałem się w stronę świeżego zapachu. Jednak po parogodzinnym pałętaniu się po tak samo wyglądających korytarzach i po oglądaniu trupów powieszonych na ścianach miałem ochotę zasnąć i obudzić się w domu .Jednak to mi nie było dane i nagle usłyszałem dźwięk zgrzytania metali .Szybko zacząłem uciekać ale na marne. Podłoga pode mną zaczęła się osuwać . Próbowałem skoczyć na drugi brzeg ,jednak źle oceniłem długość i spadłem w ciemność...

Obudził mnie dopiero palący ból na całym ciele .Próbowałem się podnieść , ale na marne. Postanowiłem się rozejrzeć .Znajdowałem się w prostokątnym pomieszczeniu z ostrymi palami  nabitymi w podłogę .Ostrożnie się podniosłem .Miałem dużo szczęścia i nie nabiłem się na żaden z pali ale jednak podczas upadku się o nie poocierałem . Widocznie nie tylko ja złapałem się w pułapkę pomyślałem , przechodząc między kolejnymi palami. Wokół nich było mnóstwo kości, krwi i strzępów ubrań .Najwidoczniej jednak dawno nikt tu nie wpadał żeby posprzątać pomyślałem przechodząc obok palu z wygrawerowanym X. Smród był niesamowity, był on mieszaniną ziemi, krwi,cierpienia, strachu i niedoli ludzkiej .Chciałem się jak najszybciej z tamtąd wydostać ale jak ?
Nagle w ścianie zobaczyłem ponownie X .Zastanawiałem się co ten znak może znaczyć .Podszedłem do ściany która okazała się drzwiami !! Czułem że to co znajduje się za nimi pomoże wydostać mi się z tego piekła. Zacząłem rozglądać się za jakąś klamką czy czymś takim gdy na ziemi zobaczyłem napis
~To co jest za tymi drzwiami , może opanować twój umysł chyba że to opanujesz~
A obok tego był odcisk wilczej łapy. Przyłożyłem tam swoją prawą kończynę i nagle drzwi zaczęły się otwierać . Nieufnie wszedłem w podłużny korytarz. Nagle pochodnie umieszczone w nim równolegle zaczęły się palić . Na końcu zobaczyłem gablotę z obrożą z wygrawerowanym X. Wolno podszedłem do niej .Na ścianie za gablotą widniał napis
~Opanuj to zanim to opanuje ciebie~
A pod nim
~Jedynie najsilniejszy pokona dzięki temu Lokesha kosztem tego co najważniejsze...~
Te napisy przyprawiają mnie o ciarki pomyślałem gdy podchodziłem do gabloty. Miałem wybór albo pozostać tu na zawsze i nie uratować Ver, albo założyć to coś co może mnie zabić ,uciec z tego wymiaru
 i ją uratować . Chociaż obie wersje nie wyglądały zachęcająco wybrałem drugą dzięki której prawpodobnie mogłem przeżyć.

Szybko podszedłem do gabloty i złapałem obroże w pysk .Może przeżyje pomyślałem zakładając obrożę. Nagle poczułem wielki ból w całym ciele .Czułem się jakby zaraz miałbym wybuchnąć. Moje łapy zaczęły rosnąć ,tak samo jak  ogon ,pysk i reszta .Padłem , chciałem to sciągnąć z siebie, pozbyć się tego ale nie mogłem. Jakaś niewidzialna siła sparaliżowała mnie i nie pozwoliła wstać . Jednak po chwili poczułem nagły przypływ siły .Wstałem i zacząłem wyć .
-Nie pokonasz mnie wyszeptałem by po chwili paść na podłogę.
Kiedy się ocknąłem nie bylem już w lochu ani w tajemniczej sali , teraz znajdowałem się w sali królewskiej .
Pięknej i wielkiej ,poozdabianej płótnami, obrazami i stołami z pysznym jedzeniem .Od razu zaczęło mi burczeć w brzuchu .Ale nagle zobaczyłem koronę! Była strzeżona przez dwóch rycerzy obok króla.
Musze ja zdobyć pomyślałem .
Nagle ponownie znalazłem się w podłużnej komnacie X . Szybko z niej wybiegłem i odbijając się po kolejnych palach znalazłem się na poziomie lochów. Tym razem nie błądziłem ,wiedziałem gdzie się kierować jakbym miał w sobie GPS .Bez problemu omijałem następne pułapki i po jakiś 20 min znalazłem się w kuchni .Miałem szczęście bo akurat podawano obiad ,wielki upieczony indyk na stole kuchennym ,kusił swym zapachem i wyglądem.Gdy kucharz wyszedł szybko do niego podbiegłem i wziąłem w pysk swoją zdobycz po czym szybko wybiegłem z kuchni z powrotem do lochów. Musiałem odpocząć zanim ukradłbym tą koronę .Ciekawe po co ona mu jest ,przeleciało mi przez myśl.
Po krótkim posiłku szybko przekradłem się do sali tronowej ,i gdy wszyscy byli zajęci ucztą szybko podkradłem się do gabloty już miałem złapać koronę gdy poczułem ból na boku .Zorientowali się. Szybko złapałem zdobycz i wybiegłem z sali .Niestety wybiegając z zamku oberwałem paroma strzałami , naszczęście żadna się nie wbiła a tylko mnie poraniły . Niestety moje szczęście musiało się kiedyś skończyć i otóż kolejne zamknięte wrota! Czy wspominałem jak ich nienawidzę ? Ale nagle doznałem olśnienia i szybkim susem wskoczyłem na jeden z domów po czym na mur .Byłem już prawie wolny jeszcze tylko zejść z góry  .Skoczyłem z muru za ziemie gdy nagle wszystko wokół mnie zaczęło wirować. Następne co pamiętam to tylko krzyk Ver
-Niark !
 

WWM od Verreny

Splunęłam pogardliwie na ziemię i odwróciłam się żeby wyjść kiedy nagle usłyszałam głos. Może nie tyle co usłyszałam, ile rozległ się on w mej głowie. Dźwięcznie, głośno.
-Nie ma tu twego towarzysza. Nie ma go już nigdzie. Został wciągnięty przez... Otchłań - mówił głos. Nie odwróciłam się ale zapytałam:
-Otchłań? - zapytałam, jednak odpowiedź niezbyt mnie usatysfakcjonowała:
-Ten kto walczy z potworami, niech baczy by sam się potworem nie stał. Gdy kto patrzy za długo w otchłań, otchłań spogląda również w niego.
-Na świecie jest wiele różnych rzeczy, bardziej godnych mojego wzroku, niż "otchłań", cieniu - powiedziałam i odwróciłam się. Ano cień. Przybrał postać mrocznego kota. Mniej więcej mojego wzrostu. Rubinowe ślepia przeszywały mnie na wskroś.
-Gdzie jest Niark, i co z nim zrobiłeś? Tylko błagam... Przemilcz filozofie i refleksje na temat "otchłani".
Nagle obok cienia stanął nie kto inny jak...
-Niark! - krzyknęłam. Zmienił się. Hm... Cały w ranach, jednak najpoważniejszą z nich była blizna, przebiegająca przez jego prawe oko. Futro miał jak gdyby dłuższe. Był wyższy... A na szyi nosił czarną obrożę z wygrawerowanym "X"



Zachwiał się i upadł ciężko na ziemię. W pysku trzymał koronę, którą wyjął cień i przygniótł Niarkowi łeb. Niark jęknął. Zaczął kaszleć krwią. Nagle zza cienia wyskoczyło coś szarego. Mignęły szpony, i po chwili cień kulił się w koncie jaskini z rozpłataną połową pyska. Jego mroczna moc zaczęła natychmiast goić rany, jednak nie mogłam na to pozwolić. Razem z Szarejem rzuciliśmy się na cienia, który zaczął uciekać. Chciałam go dogonić, chciałam zadźgać, zadusić, zmiażdżyć, ale Szarej mi nie pozwolił.
- niech sobie żyje -mruknął, po czym zwrócił się w stronę Niarka.
-Trzeba go szybko opatrzyć, jest ciężko ranny.

WWM od Niarka

Był to jedyny pomysł przychodzący mi do głowy .Więc musiałem zacząć wyć czy coś takiego. Spokojnie podeszłem do kobiety ja nawet nic nie zacząłem robić a ona wydarła się na cały głos.
Tyle kombinowałem a tu wystarczyło podejść do jakiegoś człowieka. Nonsens pomyślałem gdy okrążyło mnie paru ?rycerzy ?Naprawdę w średniowieczu tak bali się dzikich zwierząt ?Miałem ochotę zacząć śmiać się na cały głos z ich głupoty ale rzucił się na mnie wielki owczarek niemiecki.
Zanim cokolwiek zrozumiałem , miałem na prawym oku szramę .W odpowiedzi rzuciłem się na psa.
Przygwoździłem go do ziemi .Psisko próbowało się rzucać ale na mnie to nie działało już chciałem go
ugryść gdy coś zrzuciło mnie z niego .Jeden z rycerzy odważył się na mnie podnieść rękę ,czyli nie
byli aż tak głupi pomyślałem .Pies skomlał na ziemi a ja wolałem się schować i czekać na kolejny zwrot akcji. Szybko przeskoczyłem nad jednym człowiekiem i pobiegłem w stronę jakiejś dobrej kryjówki w której mógłbym się schować .Miałem szczęście i szybko wpakowałem się w jeden z koszyków na zboże. Gdzie przeczekałem następne 6 minut po czym mozolnie wyszedłem z koszyka.
                 Nigdy więcej nie ufam jakimś głosom z jaskiń pomyślałem przeskakując nad domami ludzi. Zapewne (o ile cofnąłem się w czasie) to dzięki mnie powstała legenda o chupakabrze i wilkołakach no ale w sumie mogliby się trochę wyksztaucić w tych sprawach a nie. Od razu na biednego wilka rzuca się 8 rycerzy. Bezsensu. 
Nagle w oddali zobaczyłem stajnie,kościół i tego czego szukałem ... salę tronową. Zacząłem szybciej biec w stronę zapachu końskiego łajna, i po paru minutach znajdowałem się przed Twierdzą Króla. Niestety drzwi ZNOWU były zamknięte . Niestety tym razem żaden wóz nie  jechał .Czuwałem pod bramą aż do zmierzchu ,byłem bardzo zmęczony więc postanowiłem się 
przespać .Ułożyłem się na najwygodniejszym miejscu i padłem .
Gdy się obudziłem nie byłem już pod bramą ,ale w lochu ???. Moje tylne łapy były przykute do ściany, a na mojej szyi czułem ciężką metalową obrożę także przykutą do ściany.Nie miałem jak się ruszyć.Próbowałem zerwać się ale bezskutecznie. Nagle usłyszałem szczęknięcie zamka w metalowych drzwiach.
Do lochu wszedł wysoki człowiek w ciemnej szacie (jak u snape'a z Pottera) i wielkiej tiarze. Miałem już dostać ataku śmiechu kiedy zaczął wydzierać się do mnie z ruźczką w ręku
- Szatanie opuść to bezbronne zwierze i daj mu spokojnie żyć wydarł się na cały głos
Nagle do lochu wszedł ...ksiądz ze święconą wodą . Pogrzało ich i to przez duże P ,pomyślałem gdy duchowny zaczął coś śpiewać i kropić mnie wodą .
-Czego wy ode mnie chcecie ,niewytrzymałem
-ON MÓWI ,wszyscy się wydarli zostawiając wszystkie rzeczy pod ręką i uciekając w popłochu
-Dajcie spokój ,nic wam nie zrobię krzyknąłem ale niestety na marne.
Zacząłem się rozglądać nad czymś co by pomogło mi zwiać z tego wariatkowa , gdy zobaczyłem na ziemi klucz ! Szybko go złapałem i otworzyłem kajdany . Teraz wystarczyło zwiać z tego wariatkowa.

sobota, 15 lutego 2014

WWM od Niarka

Bez zastanowienia wkroczyłem w portal .Poczułem zawroty w głowie , unosiłem się w ciemnej pustce gdy nagle moje łapy odnalazły punkt oparcia .Teraz znajdywałem się na polu najwyraźniej po zaciekłej bitwie. Wszędzie walały się ciała poległych wojowników .Po wkroczeniu na pobojowisko do moich nozdrzy wdarł się zapach krwi i cierpienia jeszcze żyjących ludzi .Teren na którym się znajdowałem był nierówny a klimat zimny i oschły.
 Nagle gdy wypatrywałem korony ujrzałem dosyć duże zamczysko na klifie .Jakby ktoś próbował coś takiego ukryć to tam pomyślałem .Na moje nieszczęście klif mierzył około 25 metrów a jego zbocze było za strome żeby się po nim wspiąć .Ruszyłem więc naokoło aby znaleść łatwiejszą drogę .Skierowałem się w stronę rzeki skąd wędrowała woda z miasta .Po paru minutach dotarłem do dosyć sporego wodospadu i do ... skalnych półek prowadzących do zamczyska.
Szybkimi susami skakałem z półki na półkę gdy pod moim ciężarem jedna z nich zaczęła się walić. Naszczęście w porę skoczyłem na sąsiednią lianę na której zawisłem jak marionetka i patrzyłem jak wszystkie półki poniżej mnie walą się.
-Czyli to  wycieczka w jedną stronę szepnąłem do siebie
Niestety liany tak mnie opętały że nie miałem pola manewru i bezsilnie jeszcze bardziej się w nich plątałem.W sumie cieszyłem się że nie pękają (jak na razie) ale być tak skrępowanym też nie jest najlepiej . Więc podjąłem decyzje przegryzienia roślin. Była to samobójcza decyzja ale nie miałem wyboru ,więc szybko zacząłem gryść najcieńszy punkt rośliny. Nagle roślina pękła , naszczęście w porę złapałem koniec liany i jak Tarzan szybowałem w powietrzu .Gdy nagle zderzyłem się ze skalną półką.Poczułem mroczki przed oczami ale złapałem się przednimi łapami skały.Dla bezpieczeństwa nie puszczałem liany ,i spróbowałem wdrapać się na półkę. Gdy puściłem biedną roślinę dopiero zacząłem sobie zdawać sprawę z wysokości na której się znajdywałem .W jednej chwili dowiedziałem się o sobie jednej rzeczy ,że mam lęk wysokości.Znajdywałem się jakieś 16 m nad ziemią a ja nie mogłem się ruszyć.Strach sparaliżował wszystkie moje mięśnie .Nie wiedziałem co zrobić.W dół nie miałem co ruszać więc musiałem pokonać strach i ruszyć w górę.Ani razu nie patrząc w dół próbowałem dostać się na górę .Górne półki okazały się mocniejsze niż poprzednie i po chwili byłem na górze .Gdy tylko wspiąłem się na ,,bezpieczny ląd'' , od razu rzuciły mi się w oczy piękne mury wiecznego zamczyska.Przedstawiały one sceny walki , koronacje, pogrzeby, zwycięstwa i koronę!
Szybko podbiegłem do rzeźby przedstawiającą króla z koroną na głowie .Korona nawet w tych kolorach wydawała się piękna ,dostojna i godna prawdziwego króla. Następna płaskorzeźba przedstwiała koronę w wielkim skarbcu na krześle ??Ludzie mają głupie pomysły przeszło mi przez myśl kierując się w strone wrót królestwa. Kiedy byłem już dostatecznie blisko wejścia ,usłyszałem głośną muzykę ,śpiewy i ogólny gwar dochodzący z wnętrza zamczyska. Gdy znalazłem się przed zamkniętymi wrotami, miałem dostać już szału kolejne wysokie coś co stało na mojej drodze . Naszczęście w oddali zobaczyłem wóz ciągnięty przez konia. Wpadłem na pomysł ,szybko schowałem się w krzakach i kiedy woźnica zatrzymał konia ,ja szybko wpakowałem się pod belkę pod wozem . Po chwili usłyszałem konchę i typowe odgłos otwierania się wielkich metalowych drzwi .Nagle wóz ruszył powodując że o mało nie spadłem na skałę.Koń zatrzymał się po jakiś 5 min .Skorzystałem z okazji i kiedy nikt nie patrzył szybko wymkąłem się z pod powozu .I pobiegłem w jakieś wysokie miejsce żeby zrobić zapoznanie terenu .Niestety wszytko tutaj wyglądało jak labirynt ,nie malże wszystko wyglądało identycznie.Każdy zakręt ,dom, ludzie byli identyczni.Różniła ich tylko jedna rzecz ...zapach. A z tego co wywnioskowałem musiałem kierować się w stronę pieczeni ,bo przeważnie tylko królów było na nią stać .Ale także mogłem dać się złapać a patrol mógł mnie przytaszczyć do króla .Niestety żadnego patrolu w okolicy nie widziałem ,więc zostało mi tylko zrobić zamieszanie.

Verrena ulega przemianie!


Imię: ma na imię Ayokuro, jednak nikomu o tym nie mówi, podaje się za Verrenę
pseudonim: Ver (dokuczliwie - Verrenkula)

wiek: 3 lata

Płeć: wadera

stanowisko: samica alpha

charakter: Ver jest niemiła i dokuczliwa. Potrafi skłamać, żeby wprowadzić innych w nieszczęście, ale zazwyczaj przywiązuje się do osób z którymi przebywa, i z czasem robi to coraz  rzadziej.  Nienawidzi wszystkiego co żyje z powodów tylko jej samej sobie znanych. Jest dość próżna i zapatrzona w siebie (a raczej w swoją siłę xD), jednak czasem przejawia się jej pierwotny, miły charakter. Uwielbia walkę - w duchu pragnie władzy nad wszechświatem, a następnie jego zniszczenie. Jest potworną egoistką, jednak po dłuższym zapoznaniu się z nią, prawie każdy dochodzi do wniosku, że nie da się jej nie lubić.

Aparycja: duża, mocno umięśniona wilczyca o krótkiej , białej, szorstkiej sierści, śmierdzącej dymem i krwią. Na pysku, łapach, ogonie i uszach ma czarne przyciemnienia. Jej długie muskularne łapy, ozdobione są czarnymi pręgami jak u tygrysa (tylko na tylnej lewej łapie, nie ma ani pręg, ani przyciemnienia, jest cała biała, opina ją pieszczocha). Ma niesamowite, czerwone oczy, a gdy zechce może zwężać źrenice w nich pionowe szparki. Ma sporo przerośnięte kły i pazury. 

moce: demon, panuje nad mocą gdy sama pragnie jej użyć, jeżeli wpadnie w furię, nie kontroluje swojego ciała

Historia: wilczyca została stworzona dzięki inżynierii genetycznej, przez naukowców pracujących w wojsku. Miała być "narzędziem do zakończenia wojny". Została podstawiona wilczej rodzinie, by się rozwijała. Codziennie bita i dręczona by wyzwolić w niej demoniczną moc, przeżywała te próby, tylko dzięki myśli o swej przyszywanej rodzinie. Pewnego dnia postanowiono zabić opiekujące się nią wilki. Verrena wpadła w istną furię - oszalała i wymknęła się spid kontroli. Od tego czasu potrafi myśleć jedynie o zemście na wszystkim, za jej ból. Wyruszyła w podróż by niszczyć i mordować, była potężna. Jednak napotkała na swej drodze egzorcystę - jej demoniczna moc została zapieczętowana w bransolecie, którą nosi na łapie. Zdruzgotana postanowiła dołączyć do jakiejś watahy, jednak poprzysięgła sobie, znaleźć w przyszłości sposób na złamanie pieczęci.

Rodzina: została stworzona, więc nie ma rodziców - jednak ma siostrę stworzoną z tych samych komórek o imieniu Dashie - ona właśnie jest egzorcystką, która doprowadziła Ver do upadku

partner: Niark (?)

ciekawostki: Ver nie umie liczyć, ani czytać. Co więcej myślenie jest jej słabym punktem. 

Motto: Śmierci się nie boję. Tylko ona trzyma mnie przy życiu. gdyby nie ona, już dawno bym się zabiła

inne zdjęcia:



WWM od Verreny - przebudzenie

Otworzyłam oczy. Wiedziałam już wszystko. Nigdy nie miałam, ni brata, ni rodziców. Byłam dzieckiem z próbówki stworzonym po to by zabijać.Teraz już pamiętałam wszystko. Nawet to jak mam naprawdę na imię. Uśmiechnęłam się złowieszczo. No dobrze. Kiedyś zniszczę ten świat. Pokażę wszystkim, jak ja musiałam cierpieć.

piątek, 14 lutego 2014

Walentynki

Z okazji dzisiejszego święta cała załoga naszego bloga życzy wszystkim parom (i nie tylko) wszystkiego co najlepsze

Nowy Wilk WWZ !


 https://fc08.deviantart.net/fs70/f/2013/178/6/a/summer_falls_by_capukat-d6awjxk.png

Imię: Eve
Płeć: Basior
Wataha: Wiecznej zimy
Pozycja: Samiec alfa
Wiek: 3 lata
Umiejętności: pływanie 100 km na godz., oddychanie pod wodą
Rodzina: Zaginiona
Charakter: miły, zabawny, pomocny, uroczy, romantyczny
Partner: szuka, bardzo szuka!
Miesiąc urodzenia: 28, stycznia
Właściciel ( na howrse): Gaja80